(...)
Mijają dwa miesiące.
Amelia dzisiaj poszła pierwszy dzień do zerówki.
Szkoda, że nie możesz tego zobaczyć.
Nasza mała kruszynka z plecaczkiem na plecach idzie ze mną za rękę do szkoły, zakłada kapcie i biegiem wpada na salę witając się z wychowawczynią i dziećmi.
Czas tak szybko leci.
Nie zdecydowałem się na poprowadzenie żeńskiej drużyny Orlen Ligi.
Pracuję w biurze podatkowym.
Niewyobrażalne, prawda?
Sam nie mogę tego pojąć. To nie dla mnie, jednak nie ma innego wyjścia Kochanie.
Zasiadam przy biurku, biorę kolejny stos papierów, laptopa i zabieram się do roboty.
Staram się skupić, bo moja praca wymaga tego, ale rzadko mi to wychodzi.
Zawsze powtarzałaś, że najważniejsze jest robić w życiu to co się kocha i wiem, że teraz byłabyś na mnie zła, że zostawiłem siatkówkę.
Dźwięk telefonu.
Ociężale podnoszę komórkę i wciskam zieloną słuchawkę. Nie wiem kto dzwoni, nie spojrzałem na wyświetlacz.
-Panie Bartoszu, proszę przyjechać jak najszybciej do szpitala.-mówi twój lekarz a ja przerażony zostawiam wszystko i wybiegam z budynku nie uprzedzając wcześniej szefa ani nikogo innego
(...)
Wbiegam na Izbę Przyjęć i przez nią kieruję się szybko do windy, gdzie wciskam trójkę i jadę do ciebie. Pełny obaw.
Chce mi się płakać. Lekarz nie powiedział nic więcej przez telefon, więc co mogłem pomyśleć? Tak, tylko to, że umarłaś, że już cię nie ma, że przegrałaś. Zostawiłaś nas a bez ciebie i ja umrę Kochanie.
Doktor Nowak wychodzi z twej sali mając poważną minę.
Już wiem, już wiem.
Przymykam powieki, ale on kładzie dłoń na mym ramieniu i uśmiecha się nagle mówiąc, że się udało, że się obudziłaś. Po 4 latach Kochanie.
Co czuję? Radość i ulgę.
Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę. Zaczynam płakać a lekarz tak po prostu mnie obejmuje.
-Dziękuję panu.-rzecze patrząc w me zaszklone oczy
Za co mi dziękuje? Jestem potwornie zdziwiony. To ja mu dziękuję. Za to, że przez ten czas się tobą zajmował.
-Nie rozumiem...-kręcę głową ocierając mokre policzka-To ja powinienem...
-Dziękuję, że nie pozwolił pan jej odłączyć. Ona wiedziała, że musi się obudzić. Wiedziała, że ma dla kogo. Codziennie u niej byliście. Nawet nie wiecie ile to znaczy.-i jemu też płyną słone łzy
To jest nasz wspólny sukces Skarbie. Pana Nowaka, mój, Amelki a przede wszystkim Twój. Nie poddałaś się.
-Mogę do niej wejść?-pytam niepewnie wskazując palcem na białe drzwi
-Tak, ale musi pan wiedzieć, że...rekonwalescencja długo potrwa. Bardzo długo. Tak szybko jak tylko się da zaczniemy pracę z ortopedą, logopedą, rehabilitantem, psychologiem oraz psychiatrą. Pani Flawia będzie miała problemy z mową, poruszaniem się, może też mieć zaniki pamięci. Chcę aby był pan na to wszystko przygotowany.
Kiwam głową na znak zrozumienia i omijam go wchodząc do środka.
Będzie ciężko, ale damy radę.
Śpisz a ja siadam na krzesełku przy łóżku i znowu łapię cię za rękę by złożyć na niej czuły pocałunek.
Lekko otwierasz oczy spoglądając na mnie. Powstrzymuję się od kolejnego wybuchu płaczu.
Tyle chciałbym ci powiedzieć.
Przepraszam, wybacz mi, to moja wina, tak bardzo cię kocham...
-Kocham cię...-szepczę by za chwilę otrzeć pojedynczą łezkę, która wydostaje się z twojego oka
Chciałabyś coś powiedzieć, ale nie możesz.
Będzie dobrze Kochanie, zobaczysz, że będzie dobrze. Moja w tym głowa.
(...)
Informuję o tej wspaniałej wiadomości całą rodzinę.
Nawet nie wiesz Skarbie jak się ucieszyli. Tego nie da się opisać.
Odbieram Melkę ze szkoły i za pozwoleniem lekarza przychodzę z nią do ciebie.
-Obudziłaś się mamo!-jest uradowana, podbiega do ciebie przytulając delikatnie do twojej ręki. Wie, że musi być ostrożna.
Nie poznajesz jej. Zauważam to po wyrazie twej buzi.
Jesteś zdezorientowana, chyba przestraszona.
Zakrywam usta dłonią marszcząc brwi.
-Amelko, chodź do mnie.-wyciągam w jej stronę rękę a ona zmartwiona zbliża się w moją stronę
-Zrobiłam coś nie tak tatusiu?-podnosi główkę wysoko by spojrzeć na mnie
-Nie, nie martw się. Mama po prostu musi odpocząć.
I opuszczamy szpital kierując się do domu, gdzie są twoi rodzice i Winiarscy.
Czekają na jakiekolwiek wiadomości, bo sami nie mogą cię odwiedzić. Doktor stwierdził, że wszystko w swoim czasie.
-I jak?!-napadają mnie na wejściu chcąc dowiedzieć się wszystkiego
-Mama mnie chyba już nie kocha...-zasmucona Amelia przytula się do nóg babci a ta zaraz kieruje swą uwagę na mą postać
Jest mi źle, ale uprzedzono mnie wcześniej, że możesz mieć zaniki pamięci.
Naszej córci nie pamiętasz Kochanie.
-Nie pamięta jej.-mówię znacznie ciszej zagryzając wargę
-Mela, chodź!-z salonu dobiega głos Antosia, więc ona niewiele myśląc idzie do niego gdzie zaraz biorą się za granie na PlayStation
(...)
Kolejne dni, tygodnie i miesiące twojego życia poświęcone są ciężkiej rehabilitacji, nauce chodzenia i mowy. Idzie ci coraz lepiej, chociaż nadal nie pamiętasz tego, iż byłaś w ciąży, że urodziłaś dziecko a przed wypadkiem wzięliśmy ślub. O gwałcie, zdradzie czy o samym wypadku już nie wspomnę. Z twej pamięci zostały wymazane niektóre wydarzenia nieobjęte żadnym okresem czasu.
Opuszczasz szpital, zabieram cię do naszego domu. Rozglądasz się dookoła, zapoznajesz na nowo z otoczeniem. Nic tu nie zmieniałem. Cały ten wystrój to twoja inwencja twórcza Kochanie. Pamiętasz?
Dotykasz wszystkiego po kolei a zatrzymujesz się dopiero na zdjęciach stojących na półkach.
Widzę, że próbujesz. Próbujesz przywrócić wszystko do pamięci i nic.
Jesteś jeszcze słaba, łapię cię za ramiona i podprowadzam do kanapy, na której siadasz i zaczynasz płakać z bezradności.
-Bartek, ja chcę ją pamiętać. Tak bardzo...Jak mogę nie pamiętać własnego dziecka?! Co ze mnie za matka do cholery?!-krzyczysz, więc na siłę przytulam cię do siebie by jakoś uspokoić. Udaje się. Łkasz coraz ciszej.
-Ciiii...-mieszam palcami w twych włosach kołysząc nami na prawo i lewo-Wszystko wróci Flaw, wróci...będzie jak dawniej...
Oboje chcemy w to wierzyć.
Zasypiasz w mych ramionach a ja wiem, że powinienem położyć cię do łóżka, jednak nie chcę cię wypuścić. W końcu po tak długim czasie jesteś tutaj, przy mnie i Amelce. Przyznam się tobie Kochanie, że nieraz zwątpiłem w to, że dam sobie radę jako samotny ojciec. To nie jest proste. Teraz wiem jak to jest. Wiem co przeżywałaś, co czułaś będąc z naszą córką w domu podczas kiedy ja wiecznie bywałem na rozjazdach.
Żałuję, że nie byłem takim partnerem dla ciebie na jakiego zasługujesz.
Dostałem szansę od Tego na Górze by to naprawić. Wykorzystam to w pełni.
Obiecuję ci Kochanie.
You've got something I need,
In this world full of people there’s one killing me
And if we only die once I wanna die with you
I know that we’re not the same
But I'm so damn glad that we made it to this time,
this time now
You've got something I need,
Yeah, in this world full of people there’s one killing me
And if we only die once I wanna die with you
And if we only die once,
I wanna die with...
If we only live once, I wanna live with you
________________________________
Może nie jest tak jak byście chciały...
To już koniec.
Powiem teraz jak na spowiedzi, miało się zakończyć śmiercią Flawii, ale plan uległ zmianie niestety bądź stety :)
Dziękuję za tyle wyświetleń, za każdy komentarz, miłe słowo, za to że byłyście kochane :*
Dawałyście mi takiego kopa, że zawsze z ogromnym bananem na twarzy siadałam i pisałam nowy rozdział dla Was :)
Będzie mi brakować tej historii...
Nawet nie wiecie jak mi przykro, ale wszystko ma swój początek i koniec.
To moje drugie opowiadanie, niedługo wraz z Dzuzeppe bierzemy się za kolejny projekt pt "Siatkarska Moda na Sukces".
Coś mega zwariowanego, na kształt amerykańskiego serialu :)
Serdecznie zapraszamy: siatkarska-moda-na-sukces.blogspot.com
PS Chciałabym aby każdy kto to czytał zostawił pod tym rozdziałem jakiś komentarz :) Chcę zobaczyć ilu was było :)
Pozdrawiam, do napisania! :*