niedziela, 13 lipca 2014

It's christmas time.

Grudzień 2015 roku

Do świąt pozostał jakiś tydzień. Poza tym, że upichciłam kilka gołąbków dla mojego głodomora, które zaraz wrzuciłam do zamrażarki, to nie robiłam nic więcej, bo jak już wiecie Wigilia w Bełchatowie. 
Za oknem bez przerwy sypie śnieg i jest bardzo mroźno. Nawet wczoraj ulepiłam z Melką bałwana. Oczywiście ona siedziała w wózku, ale jaką miała frajdę z tego to nie da się opisać słowami. 
Z resztą ja także, bo nic tak nie poprawia samopoczucia matki jak szczęście jej dziecka.

20. grudnia

-Jestem! Gdzie jakiś komitet powitalny, co?!-usłyszałam bardzo dobrze znany mi męski głos i szybko zbiegłam schodami z piętra rzucając się siatkarzowi na szyję

-Wybacz, kompletnie zapomniałam o chlebie i soli.-zmrużyłam oczy całując go czule w usta

-Żeby mi to ostatni raz było. Gdzie Amelka?-pogroził palcem stawiając mnie na podłodze

-U Jaroszów, Agnieszka była dzisiaj na kawie i wzięła ją na parę godzin.

-Oddałaś nasze dziecko na pół dnia?!-przyjrzał mi się uważnie zdejmując buty ze stóp. Doskonale wiedział, że rozłąka z małą ciężko mi przychodzi, więc jego zdziwienie było uzasadnione.

-No co?! Kuba jest w końcu jej chrzestnym, nie?-wzruszyłam ramionami opierając się o ścianę-Głodny jesteś? Odgrzać ci ogórkową?

-No jest, jest.-zaśmiał się wchodząc do kuchni-Sam sobie odgrzeję, jeszcze potrafię włączyć palnik przy gazówce.

-Robisz postępy Siuraku.-uśmiechnęłam się szeroko a widząc jego nietęgą minę na twarzy, która wymalowała się za Siuraka, zwiałam niczym struś pędziwiatr z pomieszczenia. Tak, złapał mnie w połowie schodów przerzucając przez ramię niczym worek z ziemniakami.

-Koniec, pożałujesz teraz naprawdę. Już nigdy w życiu nie nazwiesz mnie Siurakiem.-warknął obierając kurs SYPIALNIA

-Puść mnie baranie.-krzyczałam waląc pięściami w jego plecy, jednak on na to nie reagował. Rzucił mnie na łóżko, więc pierwsze co przeszło mi przez głowę, to myśl, że teraz dopuści się gwałtu na mej osobie, ale miał on zupełnie inny zamiar. Otóż przyssał się do mej szyi niczym glonojad do ściany w akwarium, by po chwili odsunąć się z triumfalnym uśmiechem.

-Aua, ty idioto powalony, debilu jeden!-złapałam się za piekące miejsce na skórze-Malinkę mi zrobiłeś! Jak ja się ludziom pokażę na oczy! Będę musiała ciągle w szaliku chodzić! -poderwałam się z łoża waląc go poduszką w łeb. Bartek nie ukrywał swego rozbawienia i śmiał się głośno uciekając przede mną.

-Oberwiesz patafianie! Niech ja cię tylko dorwę!-pobiegłam za nim, lecz wiedziałam, że nie mam szans. Nawet tych najmniejszych, co nie znaczyło, że przestałam za nim biegać z łyżką drewnianą w ręku. 
Zatrzymałam się dopiero wtedy, gdy poczułam zapach czegoś przypalonego. No tak! Zupa stoi na gazówce! 
Wyłączyłam palnik, otworzyłam okno a cały garnek z zawartością wpakowałam do zlewu a potem do śmietnika.

-I jeszcze przez ciebie garnek z Tefala mi się spalił, no zatłukę!

Zmęczona bieganiną, zła a za razem szczęśliwa usiadłam na krześle wyczekując momentu aż Kurek raczy wejść do kuchni. Nie jest on jednak tak głupi jak się wydaje i postanowił zakitrać się w łazience, by wziąć kąpiel, ale i po to aby przeczekać niebezpieczny okres.


(...)

-Przybieżeli do Betlejem pasterze! Grając skocznie dzieciąteczku na lirze!-jak myślicie, kto uraczył nas swoimi zdolnościami wokalnymi, hmm? Winiar! A kto by inny?! My już sobie u rodziców byliśmy, spokojnie szykując kolację wigilijną, tylko Winiarskich brakowało. Nagle rozległo się ciche pukanie i drzwi otworzyły się z wielkim impetem a zaraz po tym szwagier zaczął emanować swym głosem.

-Chwała na wysokości, chwała na wysokości a pokój na Ziemi.-dokończył witając się ze wszystkimi po kolei

-Wesołych świąt!-krzyknęła Dagmara wchodząc po chwili do mieszkania z chłopcami

-Wesołych, wesołych!-ucieszony tata chwycił wnuków na ręce całując ich w policzka

-Teściowa, makowiec zrobiony?!-Misiek wparował do kuchni rozglądając się dookoła

-Jest w lodówce zięciu kochany.-odpowiedziała z salonu

-Ja już jednego opyliłem.-stwierdził Bartosz dając córce herbatkę

-Więcej nie dostaniesz.-na twarzy Winiarskiego zagościł powalający uśmiech kiedy jego błękitnym oczom ukazał się placek-Ten jest mój.-niczym małe dziecko schował go za plecami wytykając w stronę Kurka język

-Podzielisz się ze mną.

-Chyba śnisz.-parsknął drugi przyjmujący

-Podzielisz, podzielisz tylko jeszcze o tym nie wiesz.-rzekł rezolutnie Bartek co wywołało rozbawienie wśród zgromadzonych

(...)

Pierwsze święta mej księżniczki! Jeju, wzroku od świecącej się choinki oderwać nie mogła. Wręcz jak zaczarowana wpatrywała się w nią reagując tylko jak ktoś zawołał ją po imieniu. 
Podzieliliśmy się opłatkiem składając sobie wzajemnie życzenia a następnie zasiedliśmy do kolacji. Barszcz czerwony z uszkami, pierogi z kapustą i grzybami oraz krokiety. Kocham to i mogłabym to jeść i jeść aż pewnie w końcu bym pękła. 
Święta są cudowne, zwłaszcza jeśli spędza się je w rodzinnym gronie. 
Tak było i tym razem, jednak te święta były dla mnie wyjątkowe. Pierwszy raz spędziłam je ze SWOJĄ RODZINĄ, narzeczonym i córką. 


_______________________
Mam małe pytanie: ile jeszcze ciągnąć te opowiadanie, hmm?
Według moich planów będzie jeszcze kilka rozdziałów i koniec, ale może już za długo ono trwa i skończyć je szybciej???
Piszcie w komentarzach swoje opinie.
To u góry "takie se"  :)
Pozdrawiam, zapraszam do czytania i komentowania.

8 komentarzy:

  1. Rozdział świetny :3 Czytając o Winiarze uśmiech nie schodził mi z twarzy :D Winiarski, ty żarłoku jeden! Cały makownik zjeść? I do tego z nikim się nie podzielić?! Nie ładnie :P Jak dla mnie to napisz te kilka rozdziałów. Nie wiem jakim cudem wytrzymam bez twojego opowiadania :/ Pozdrawiam i weny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże wigilia u Stęplewskich to najlepszy moment rozdziału! A zwłaszcza śpiew Miśka :) Bartek opylił cały makowiec i jeszcze od Winiara chce xD Nie kończ jeszcze tego opowiadania bo będę za nim tęsknić ;* Pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. komentuje po raz pierwszy < ale mam nadzieje ,że nie ostatni ;) > Twoje opowiadanie, ponieważ trafiłam na nie całkiem niedawno :) bardzo mi się podoba , dlatego jeżeli możesz to nie kończ go tak szybko :< rozdział super ! Winiarski rządzi :D pozdrawiam i życzę dużo weny :)
    PS. W wolnej chwili zapraszam do mnie http://ja-lubie-ogorki-kiszone.blogspot.com/
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak dobrze znowu wrócić do tego opowiadania! Przepraszam za moją nieobecność, ale nie miałam możliwości komentować. Wyobrażam sobie Winiarskiego śpiewającego kolędy. To musiało być niesamowite! A jego kłótnie z Kurkiem o makowca... :)
    Świetny rozdział i nie kończ tego opowiadania. Za bardzo się do niego przywiązałam. Pozdrawiam i do następnego.

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże jestem głupia, napisałam komentarz a go nie opublikowałam :/
    -_-
    Jejku ja myślałam o świętach jakieś dwa dni temu, a tu się okazało, że jak na zawołanie święta u Winiarskich i Stęplewskich. ;))
    Uwielbiam takie rozdziały, uwielbiam takiego Michała, który się kłóci o makowiec i śpiewa kolędy... *-*
    Uwielbiam jak Flawia gania Bartka ^^
    Całuje :-*

    OdpowiedzUsuń
  6. Winiarski zapewne przepieknie spiewał koledy ;-) . Czytam tego bloga od niedawna wiec jakbyś mogła go jeszcze nie kończyc to bylabym wdzieczna ;-) . Pozdrawiam :-*

    OdpowiedzUsuń
  7. Nooo heeeej.
    Pisz tak długo jak masz świerze pomysły. Mnie przez jakiś czas nie było i teraz nadrabiam zaległości.
    Bez kitu. Chciałabym zobaczyć i usłyszeć te kolendy Winiara. Serio. Znając ten talent to nie zapomniane doświadczenie musiałoby być XD.
    Czekam na kolejny
    Pozdrawiam
    Vea

    www.siatkarskie-miniaturki.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  8. ja sobie zamawiam takiego Winiara, śpiewającego kolędy na najbliższe święta, nie ma bata!

    OdpowiedzUsuń