Pierwsze dwa dni były dla mnie bardzo, ale to bardzo ciężkie. Nie potrafiłam cieszyć się pięknem tego miejsca, bo wciąż myślami byłam przy naszym dziecku. Nie ruszałam się nigdzie bez telefonu myśląc, że teście zaraz będą dzwonić z jakimś problemem, ale tak nie było. Nie było żadnych problemów. Jeśli już się odezwali to tylko po to by się dowiedzieć jak mija nam urlop i czy piękną mamy pogodę. Wtedy dotarło do mnie, że przecież Amelii jest z nimi dobrze, wiedzą jak się nią zajmować, kochają ją, czasem mam wrażenie, że bardziej od swoich dzieci. Podobno tak jest, że wnuki kocha się bardziej.
Wrzuciłam na luz. Zasypiałam i budziłam się z uśmiechem na ustach, wiedząc że moja córka jest bezpieczna a obok mam swojego ukochanego mężczyznę.
Zwiedzaliśmy przeróżne miejsca na wyspie, chodziliśmy na cudowną plażę gdzie następnie odbywaliśmy kąpiele w nieziemsko pięknej wodzie Oceanu Indyjskiego. Życie jak w Madrycie.
Chciałoby się tu zamieszkać na stałe.
Każdego ranka o punkt 9 dostawaliśmy pyszne śniadanie do naszego apartamentu, później wychodziliśmy z hotelu udając się dokąd nas tylko nogi poniosły a wieczorami po orzeźwiającej kąpieli kochaliśmy się godzinami.
Nawet nie sądziłam, że może być tak cudownie.
Oczywiście tęskniłam za córką. Bartek także, lecz on tego tak nie okazywał, gdyż do wiecznych rozłąk był przyzwyczajony, w przeciwieństwie do mnie.
Mam nadzieję, że w kolejną podróż wybierzemy się już całą trójką.
29. listopada, tego dnia w samo południe mieliśmy samolot powrotny do Wrocławia.
Słońce dobijało się do okna naszego pokoju zza zasłon, więc chcąc nie chcąc otworzyłam oczy przeciągając się jak kot. Zerknęłam na śpiącego obok Kurka a potem na zegarek stojący na szafce nocnej, który wybijał dopiero 6:56.
Ziewnęłam podciągając się do pozycji siedzącej, ale nie chciało mi się jeszcze wychodzić z łóżka. Mieliśmy przecież jeszcze dużo czasu do odlotu.
Muskając ustami zarośnięty policzek Bartosza rozpoczęłam wędrówkę dłoni po jego umięśnionym torsie. Ten mruknął cicho zadowolony by następnie wtopić się w me wargi namiętnie.
-Trzeba zacząć się pakować...-wydyszałam odrywając się od niego i usiadłam na skraju łoża
-Zaraz-jęknął niezadowolony ciągnąc mnie z powrotem do siebie
-Zaraz to będzie śniadanie.-wyrwałam się z jego silnych ramion biegnąc do łazienki by się ogarnąć. Bartosz z grymasem wymalowanym na twarzy wyszedł spod kołdry i podszedł do wielkiego okna aby je odsłonić. Uśmiechnął się pod nosem na widok wody podpływającej co raz bliżej ludzi wylegujących się na złotym piasku i udał się do mnie gdzie chwycił za ręcznik i wlazł pod prysznic.
Po zjedzeniu posiłku włożyliśmy wszystkie swoje rzeczy do walizek i pojechaliśmy taksówką na lotnisko gdzie zaraz miała odbyć się odprawa.
Gdy wszystko minęło bez przeszkód wygodnie zajęliśmy miejsca w Boeingu.
Bartosz szybko włożył słuchawki do uszu i zamknął oczy starając się nie myśleć o tym, że właśnie przebywa w samolocie. Jak wiadomo on strasznie boi się latać.
(...)
-Amelka, kochany aniołku mamusi! Jestem już.-wpadłam niczym torpeda do kuchni państwa Kurków, w której cała rodzina siedziała zajadając się kolacją przyrządzoną przez panią Iwonę. Amelia siedziała u dziadka na kolanach wcinając kaszkę owocową, ale jakoś uwagi na to specjalnie nie zwróciłam, wzięłam ją szybko na ręce przytulając mocno do siebie.
-Jak się urlop udał?-spytał pan Adam zaciekawiony
-Widzisz jacy opaleni, wiadomo, że bardzo dobrze.-Iwona poklepała męża po ramieniu witając się ze mną i synem, który chwilę po mnie uzupełnił towarzystwo stolikowe i chwycił za kanapkę z szynką i warzywami.
-Było wspaniale.-krótko i na temat podsumował mój narzeczony oblizując palce.-Melcia, chodź do tatusia swego kochanego!-zaklaskał w ręce a ona z uśmiechem na buźce wyciągnęła do niego rączki
-Wspaniale to mało powiedziane, mam nadzieję, że jeszcze kiedyś tam polecimy.-pokiwałam głową siadając obok szwagra
-A Bartol pewnie znowu panikował jak baba przed lotem, co?-zaśmiał się Kuba popijając kakao
-A w łeb byś młody nie chciał?!-starszy brat zmroził go wzrokiem-Nie moja wina, że boję się latać.-złożył usta w podkówkę
-Dobra, dobra. Kiedyś jak lecieliśmy razem do Grecji to dwie noce przed nie spał a jak nadszedł dzień wylotu to z domu musieliśmy go na chama wypychać. Zaparł się o framugę drzwi i mama z tatą nie mogli sobie z nim poradzić.-Kubuś zaczął wspominać a rodzice i ja chcąc nie chcąc śmialiśmy się pod nosem. Siatkarz obruszył się i z córką na rękach wstał od stołu mówiąc:
-Śmiejcie się z biednego Bartka, śmiejcie się. Wychodzę stąd i nie wiem kiedy wrócę. Arrivederci Roma! Idziemy córcia po twoje rzeczy i jedziemy do domu.-prychnął udając obrażonego i poszedł schodami na górę.
Buchnęliśmy śmiechem a chwilę potem rozpoczęłam opowiadać jak to było na Seszelach.
(...)
Czas leciał strasznie szybko. Bartek powrócił do gry a ja z córką w domu pomału szykując wszystko na zbliżające się święta Bożego Narodzenia.
Gdzie spędzimy je w tym roku? Pewnie u Stęplewskich, którzy od miesiąca mówili o tym, że Wigilia u nich i koniec kropka. No skoro tak to czemu by nie?
Kurek z Winiarskim strasznie się podjarali tym faktem, bo to oznacza iż na stole wyląduje alkohol wyrobu mego ojca a mama zrobi smaczne pierogi z kapustą i grzybami oraz makowca. Ba, kilka makowców, bo jak te łosie się dopadną to każdy ma po dwa na całe święta. Nic tylko makowca by jedli.
Bartek wciąż mi dupę truje, bym nauczyła się robić takiego jak moja mama, ale co ja poradzę na to, że mi nie wychodzi?! No właśnie nic, ale on tego nie czai. Teściowa mu zrobi, niech się cieszy.
______________________________________
Koniec Ligii Światowej dla naszych chłopaków :(
Ech...ale mamy jeszcze Mistrzostwa Świata, w których mam nadzieję, że zdobędziemy coś bardzo cennego! :)
Jak się podoba rozdział? Piszcie swoje opinie w komentarzu.
Przybyła mi nowa czytelniczka, dziękuję ci bardzo :*
Pozdrawiam :)
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńŚwietny blog. ;) A jaki ciekawyyy... Jak juz zaczełam czytać to skończyć nie mogła. Dzisiaj przeczytałam wszyściusieńkie rozdziały i z czystym sercem mogę stwierdzić że mi MAŁO. :D Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńŚwietńy rozdział :3. Haha wspomnienia Kuby powaliły mnie na łopatki :D Flawia to ma jednak z rodziną Kurków i Winiarskich szczęściwie i ciekawie. Pozdrawiam i weny ;*
OdpowiedzUsuńOj ja chyba tak samo jak Kurek i Winiar nie mogę się tych ich wspólnych świąt, z resztą, to ja się tych prawdziwych doczekać nie mogę, a tu lipiec dopiero :p
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Flawia wreszcie na tych wakacjach wyluzowała i cieszyła się pięknym miejscem, narzeczonym i wspólnymi chwilami.
Całuje :-*
Zapraszam na ostatni rozdział przed epilogiem :)
OdpowiedzUsuńhttp://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/
przepraszam za spam ;)
Nie ma za co :) Piszesz super opowiadanie! Kuba to mnie rozwalił tym tekstem- "Kiedyś jak lecieliśmy razem do Grecji to dwie noce przed nie spał a jak nadszedł dzień wylotu to z domu musieliśmy go na chama wypychać. Zaparł się o framugę drzwi i mama z tatą nie mogli sobie z nim poradzić." I chciałabym zobaczyć minę Bartka jak się focha na resztę i wychodzi z kuchni :D Rozdział świetny! Pozdrawiam i weny ;*
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział! ♥
OdpowiedzUsuńMomentami po porostu powalił mnie na kolana. Świetny poprawiacz nastroju, muszę przyznać. :D
Cudowne i nie wiem nawet co tutaj za bardzo napisać. :)
Buziaki. ;*
/K.
Miłość, zdrada i buzujące namiętności od wieków napędzają świat. Napędzają także naszych siatkarzy, jak się okazuje. Jak Ignaczakowie wyplątali się z matni i co stało się z piękną Irenką? Jakiż to szczwany plan wymyślił Wrona i dlaczego właściwie postanowił zostać rycerzem? Jakaz to tajemnicza postać pojawiła się znienacka w mieszkaniu Jagny, u progu romantycznej kolacji? Czytajcie nowy rozdział naszego opka, a poznacie wszystkie odpowiedzi!
OdpowiedzUsuńhttp://run-to-youu.blogspot.com/
hej. chciałabym cię serdecznie zaprosić do mnie . http://siatkowka-milosc-nadzieja-przyjazn.blog.pl/ mam nadzieję ,że wpadniesz :)
OdpowiedzUsuńOh biedny, bojący się latania samolotem Bartuś :D
OdpowiedzUsuńŚwietny jest ♥
Chcę więcej!
PS.opowiadanie o Krzysiu już niebawem, prolog już jest: http://ja-ty-i-brak-nas.blogspot.com/ :))
jeej, dodawaj następny szybko! :D
OdpowiedzUsuńps. zapraszam do siebie: http://im-alone-u-know.blogspot.com/
Och jakmnie tu dawno nie było, jezu. /Fajny jak zwykle. Czekam na następny. Pozdrawiam Aldona :-)
OdpowiedzUsuńa więc zabieram się za nadrabianie rozdziałów u ciebie, kochana!
OdpowiedzUsuńcieszę się, że wakacje im się udały :)