Przez całą noc nie mogłam zmrużyć oka przez tego dupka.Ciągle o nim myślałam przewracając się z boku na bok.
Dodatkowo mą głowę zaprzątało pytanie "Co takiego ma mi do przekazania Iwona?"
Cholera jasna, takiego faceta mieć to skaranie Boskie.
Wywlokłam się z łóżka jakoś po 6 rano, ogarnęłam się tuszując na twarzy wszystkie niedoskonałości a następnie spięłam włosy klamrą i założyłam niebieskie rurki i bluzę.
-Piękna jestem.-stwierdziłam dumnie szczerząc się jak głupia do lustra i wyszłam z domu przed odziewając się w kozaczki i kurtkę.
Wczoraj nie odebrałam Amelii, gdyż dosyć późno wróciłam z Rzeszowa a jak zadzwoniłam do teściów to już spała, więc uzgodniliśmy, że zostanie u nich na jedną noc.
Ciekawe czy Kurkowie wiedzą o wybryku syna? Na pewno tak. Media musiały podać już tą cudowną wiadomość przecież!
Ślizgając się na lodzie przed tarasem pomału dotarłam do drzwi i wdusiłam dzwonek. Po chwili mały Kuba otworzył mi je z uśmiechem zapraszając do środka.
-Kawy?! A może śniadanie! Jadłaś już?!-teść zasypał mnie pytaniami a ja w tym czasie będąc zajętą zabawą z córką oderwałam się na moment od zabawek i spojrzałam na niego nieco zdezorientowana
-Kawę poproszę.
-A jadłaś?-uniósł brew podejrzliwie. Była 9, więc domyślił się, że mogłam nie jeść.
-Tak. W zasadzie to nie, ale nie jestem głodna.-westchnęłam ciężko zerkając na wyświetlacz komórki
20 połączeń nieodebranych od Bartosza. Sumienie go ruszyło?
A nieee czekajcie!!! Toż to on musi dzisiaj mieszkanie klubowe opuścić, więc pewnie chce spytać czy może do domu przyjechać.
Takiego wała jak Polska cała panie kochany.
Kanapa 1,70 cm długości czeka.
-Co ten mój syn zrobił znowu?-zapytał stawiając kubki z kawą na stole
-Znowu?
-No nie udawaj, wiemy z matką przecież czemu żeś z Maceraty wtedy sama przyleciała.-ujął mą dłoń posyłając mi delikatny uśmiech.
-Czyli, że wiecie też o Arturze i o tym co mi zrobił, tak?-popatrzyłam na niego niepewnie zaciskając zęby. Adam w odpowiedzi tylko pokiwał głową.
Teraz przynajmniej wiem czemu pani Iwona zrobiła się tak nagle miła dla mnie. Ech...nie ważne.
Postanowiłam opowiedzieć panu Adamowi o przyczynie zawieszenia Bartosza. Nie mógł uwierzyć. Zawiódł się na nim. Widziałam to po wyrazie jego twarzy. Był tak wściekły, że zapowiedział, iż się z nim rozprawi jak tylko wróci z Rzeszowa. A proszę bardzo. Ja nie mam nic przeciwko temu! Może ojca posłucha, bo mnie ani myśli.
Zabrałam Amelkę i wróciłyśmy do domu. Włożyłam ją do chodaka a sama zabrałam się za szykowanie jakichś pyszności, bo przecież niedługo zawita do mnie Ignaczakowa z dzieciaczkami.
-Tatatatata-moja kruszynka podjechała do mnie ciągnąc za nogawkę-Tatatata-przeniosłam swą uwagę na nią i klęknęłam
-Tatuś później przyjedzie skarbie-cmoknęłam jej policzek i powróciłam do gotowania zupy jarzynowej. Amelia ani myślała przestać.
Kurna, ona wołała tatę, w sumie to ja też lekko za nim tęskniłam.
Tylko delikatnie! Nie żeby coś.
-Cześć ciociu!-usłyszałam radosne głosy Dominisi i Sebastiana, którzy wpadli do salonu jak stado dzikich bawołów i uwiesili mi się na szyi
-Cześć Iglątka moje kochane, gdzie mama?!-zaciekawiona rozejrzałam się dookoła
-W samochodzie jeszcze, z tatą gada.-Sebuś posłał mi rezolutny uśmiech i podbiegł do kojca, w którym spała Melka
-A ja jej przywiozłam laleczkę.-Ignaczakówna wyjęła z swej mini torebki szmacianą lalę i ułożyła ją koło mego śpiącego skarba
-Na pewno się ucieszy jak zobaczy.-pogłaskałam ją po głowie-Wleję wam soczku.-stwierdziłam udając się z powrotem do kuchni
(...)
Postawiłam wazę z zupą oraz talerze i sztućce na stole a zaraz całą czwórką zasiedliśmy by zjeść posiłek. Dzieciaki jadły aż im się uszy trzęsły a Iwonka co jakiś czas spoglądając raz na mnie raz na swe latorośle uśmiechała się delikatnie.
Czekałam aż zacznie rozmowę. Byłam potwornie ciekawa tego co chciała mi przekazać.
Sebastian i Dominika usiedli przed telewizorem oglądając bajkę a ja z ich matką zaparzyłyśmy sobie po kawce.
-No to o czym chciałaś mi powiedzieć?-nie wytrzymałam, musiałam o to spytać.
-Flawia...bo...on...to znaczy...-nie wiedziała jak zacząć. Błądziła wzrokiem po całym pomieszczeniu aż w końcu wzięła głęboki wdech i...-Wiesz kim jest Natalia?
Zmarszczyłam brwi upijając łyk kawy z mlekiem.
-Jego była? Coś kiedyś słyszałam, był z nią parę lat niegdyś.-wzruszyłam obojętnie ramionami, ale po chwili do mej głowy dotarła myśl, iż ona i Bartosz mogą coś ze sobą...wiecie.
-Tak, ona. Rozstali się jakieś 3 lata temu, potem wyjechała do Wielkiej Brytanii i wróciła niedawno.-brunetka usiadła przy stole stukając paznokciami o blat
-I...?-dopytałam niecierpliwie
-I...zaczęła się wokół niego kręcić. Przychodziła na mecze w jego koszulce, rozmawiała z nim nie jeden raz i nawet była z Bartkiem i Krzyśkiem wtedy w tym cholernym klubie.-wypowiedziała na jednym wdechu
Że co?! Czego ona...odebrało mi mowę. Odstawiłam kubek na sam róg blatu, więc nie było innej możliwości jak ta, że szkło spadło i się potłukło w drobny mak.
Obie podskoczyłyśmy ze strachu.
Biegiem poleciałam po miotłę i szufelkę by to posprzątać.
-Uważaj na nią. Pilnuj go, bo ja wiem, że jej zależy na tym by z nim znowu być. Nie mogła się pogodzić z tym, że ją rzucił.-nachyliła się nade mną chwytając za ścierkę.-Flawia, słyszysz?
-Tak, tak.-niemrawo kiwnęłam głową by zaraz się za nią złapać. Tego za dużo.
Dużo za dużo.
(...)
-O, przyjechał...-Iwona popatrzyła za okno kuchenne, gdzie właśnie Kurek wjechał swym Oplem-Dzieci, jedziemy już! Trzymaj się słońce.-ucałowała mnie w czoło i niedługo po tym zniknęła mijając się z siatkarzem w drzwiach.
Nie chciałam z nim gadać. Pomimo tego, iż mieliśmy zmywarkę to wszystkie brudne naczynia włożyłam do zlewu i zaczęłam je myć byleby się czymś zająć.
Postawił walizki w przedpokoju, zdjął buty, kurtkę i wszedł do salonu.
Mimowolnie zerknęłam za nim by zobaczyć co robi. Ucałował wciąż śpiącą córkę a ja zaczęłam się modlić by tu nie przyszedł.
Jak zwykle moje modlitwy nie zostały wysłuchane i nie minęła chwila a już stał przy szafce.
-Cześć.-rzucił krótko krzyżując ręce na klatce piersiowej.
Cześć? No masz, jaki mnie zaszczyt kopnął i pan raczył mi "cześć" powiedzieć.
Parsknęłam głośno opłukując ostatni talerz z płynu do naczyń, wytarłam dłonie i już chciałam skierować się ku wyjściu, jednak nie wyszło mi to, bo chwycił mnie za ramię.
-Puść.-rzekłam stanowczo posyłając mu mordercze spojrzenie
-Nie. Pogadajmy.-odpowiedział cicho
-Nie mamy o czym.-wyrwałam mu się-Chciałam rozmawiać wczoraj, ale ty jakoś miałeś mnie gdzieś.
-To nie tak Flawia....-tłumaczenia?! Pokręciłam głową.
-A jak?! Kurwa! Myślałam, że mogę ci ufać!-wykrzyczałam zapominając na moment, iż Amelka śpi
-Możesz...
-Mogę? Po tym jak się nawaliłeś i nie powiedziałeś mi o tym, że Natalia się przy tobie kręci?! Niech to szlag!-trzasnęłam dłonią w ścianę
Jego mina w momencie kiedy wspomniałam o byłej dziewczynie? Bezcenna.
Sądził, że się nie dowiem? Człowieku...
-Natala...to nie tak...To znaczy... Fakt, wróciła, parę razy się z nią spotkałem...-mówił nie wiedząc jak obrać słowa
-Spałeś z nią?-podeszłam do niego patrząc mu w oczy
-Za kogo ty mnie masz do cholery?!-zdenerwował się i to kurcze nawet bardzo
-Odpowiedz. Spałeś z nią? Tak albo nie. Proste.-zmrużyłam oczy chcąc zatamować łzy, które napływały w coraz to większych ilościach
-Ty mi naprawdę nie ufasz!-warknął wychodząc
-Jasne! Idź do niej! Zabierz swoje rzeczy, pewnie cię przygarnie!-niewiele myśląc zdjęłam pierścionek zaręczynowy i rzuciłam nim w jego tors-Nie będę ci utrudniała kontaktów z dzieckiem.-otarłam łzę wpatrując się w zamykające drzwi. Odjechał. Po prostu odjechał.
_____________________________
Nie jestem zadowolona. Wena mi uciekła cholerka jasna.
Wyrażajcie swoją opinię w komentarzach, pozdrawiam! :*
PS Jeśli ktoś z was czyta a jeszcze nigdy nie komentował, lub robi to rzadko, to bardzo proszę by pod tym rozdziałem się ujawnił :) Wystarczy jedno słowo, minka, cokolwiek :)
No kurde, jeszcze nam tu Natalii brakowało do szczęścia :(
OdpowiedzUsuńKurek jest głupim człowiekiem, jak można w ogóle chcieć innej mając genialną narzeczoną, malutką wspaniałą córeczkę, które kochają Bartka z całych sił???
Ja tego nie zrozumiem i chyba nawet nie będę chciała zrozumieć :/
Całuje :-*
Ps. Nich wena wróci ^^
Flaw chyba za bardzo daje się ponieść emocjom. Zamiast wysłuchać Bartka to ta by się na niego z nożem rzuciła. No, ale co zrobić widać taki ma charakterek. Czekam na rozwój wydarzeń.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Vea
PS. u mnie na www.siatkarskie-miniaturki.bloog.pl pojawiła się pewna informacja
Kurek jest idiotą! Jak on mógł sobie tak odjechać zamiast jej przytulic?!
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Flawii, ale wydaje mi się, że troszeczkę przesadza. Strasznie daje się kierowac emocjami. Cóż miejmy nadzieję, że ograniczy to trochę i wszystko się ułoży.
Niech ci ta wena wróci ;*
Pozdrawiam ;)
Flawia za łatwo daje się obezwładnić emocjom. Jak widzę, zauważyłam to nie tylko ja. :) Ale Bartek też tutaj bez winy nie jest. A wręcz przeciwnie. Ma wspaniałą narzeczoną i córeczkę. Niech się lepiej opamięta w porę, bo pewnego pięknego dnia dzień dziecka się skończy...
OdpowiedzUsuń/K.
ale namieszałaś w tym rozdziale, komlikujesz im zycie na maksa. czekam an nexta
OdpowiedzUsuńgenialne:)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :)
OdpowiedzUsuńRobi się coraz ciekawiej ;) Kurde, oby byli razem :) Rozdział świetny. Czekam na kolejny ;) pozdrawiam i weny :*
OdpowiedzUsuńPrzepraszam że dopiero tera, ale jestem na wakacjach i nie mam zbyt dostępu do neta :) Czemu tak komplikujesz im?! Sprostuj to trochę :D Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńMiris
usunęłaś bloga z 2częscią opowiadania o Maćku ? :(
OdpowiedzUsuńsię popisałeś, Kurek, jak cholera.
OdpowiedzUsuń