poniedziałek, 23 czerwca 2014

Panie Kurek, a w łeb by pan nie chciał?!

SIERPIEŃ 2015 

-A chrzciny kiedy planujecie?-usłyszeliśmy od pana Kurka siedząc wspólnie przy stole  jedząc obiad przyrządzony przez jego małżonkę

-Właśnie! Kiedy planujemy chrzciny?!-mój genialny narzeczony wywalił wytrzeszczając gały. No tak...wszystko znowu na mojej głowie. 

-Najpierw geniuszu to trzeba do księdza iść.-rzekłam uszczypliwie odsuwając pusty talerz po rosole

-Nie lubię księży...-westchnął wlewając sobie soku do szklanki

-Czyli mam pójść tam sama, bo ty księży nie lubisz. Fajnie.-skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej zagryzając wargę

-Spokojnie dzieci, Mela ma  4 miesiące, więc trzeba coś pomyśleć.-teściowa wskazała na nas obojga palcami i wstała udając się do kuchni po ugotowane już ziemniaki

Zerknęłam ukradkiem na przyjmującego i kopnęłam go w kostkę na co on jęknął szczypiąc mnie w udo. Debil jednym słowem.

Do jadalni wparował Jakub z Amelią na rękach. Jego wyraz twarzy mówił sam za siebie. Coś tu śmierdzi.

-Przewińcie ją!-wcisnął małą bratu na kolana i zatkał nos. Bartosz chciał coś powiedzieć, ale jak do jego nosa dostał się pewien zapach od razu przekazał ją mi.

-Śmierdząca sprawa kochanie! Mama się tobą zajmie!-i wstał wybiegając wręcz z pomieszczenia. Teść się roześmiał a ja jak to ja, kochana mama wyjęłam z torby pampersa i chusteczki po czym wzięłam się za przewijanie swego maleństwa.


Nazajutrz wyjechaliśmy z Nysy i powróciliśmy do swojego domu. Uwaga, uwaga...NOWEGO DOMU! Nie mieszkamy już u mnie na tych kilkudziesięciu metrach kwadratowych a na 220 we Wrocławiu (klik).
Po rozpakowaniu rzeczy, zjedzeniu małego posiłku i innych domowych czynnościach wybraliśmy się we trójkę na spacer do parku. Pogoda piękna, jakieś 30 stopni ciepła, aż żal nie wyjść na zewnątrz! 
Bartosz prowadził wózek(wyobraźcie sobie to, on taki wielki a wózek...trochę przypomina się sytuacja  z tej drugiej reklamy Monte, gdy idzie on z wózkiem na zakupy), a ja szłam obok rozglądając się dookoła i podziwiając piękno tego miasta. Nie obyło się oczywiście bez napadu szalonych fanek, które z nie wiadomo skąd znalazły się obok nas, a właściwie obok Kurka, któremu ledwo zdążyłam dziecko zabrać. Jeszcze by brakowało tego, żeby mi do wózia zaglądały. Co to to nie. Odsunęłam się na bok siadając na ławce oddalonej o jakieś 20 metrów od zbiorowiska i z cierpliwością czekałam na koniec.
Biedny Siurak. Poradzić sobie nie mógł. Tu jednej podpisuje kartkę, w tym samym momencie druga prosi go o fotkę, trzecia zadaje pytania a jeszcze inne podniecają się jakby go nago zobaczyły. Westchnęłam ciężko i wyjęłam Amelię z wózka, która nie za bardzo chce już leżeć a podciąga się do pozycji siedzącej. 

-Widzisz kochanie co tatuś musi przechodzić?-skrzywiłam się poprawiając jej koszulkę z Myszką Miki- Chyba sobie trochę poczekamy...-przeniosłam na niego wzrok a ten posłał mi przepraszające spojrzenie i powrócił do swoich zajęć. No choć raz nie można spokojnie wyjść na spacer, no nie da rady...


(...)

-Mamo, potrzymasz ją? Skoczę jeszcze tylko po aparat, zaraz będziemy wychodzić do kościoła.-nie czekając na odpowiedź wcisnęłam Ewie córkę ubraną już w piękne, białe ciuszki do chrztu i skierowałam się w stronę schodów

-A gdzie Bartosz?!-Iwona nerwowo spojrzała na zegarek wiszący na ścianie-Za 20 minut mamy już być przecież!

Faktycznie, ej! Nie ma go...No co on sobie myśli?! Mamy się spóźnić na chrzciny własnej córki?! O nie...
Weszłam na górę a gdy usłyszałam dźwięk wody lecącej spod prysznica od razu skumałam co robi w tej chwili mój kochany.

-Kurek, otwieraj te drzwi!-krzyknęłam waląc z pięści w brązowe drzwi łazienki. Zakluczył się, więc nie miałam jak wejść.-Otwórz, słyszysz?!-no nie słyszy. Nic dziwnego, więc zbiegłam szybko na dół do kuchni, wzięłam nóż(nie po to by go zabić oczywiście) i wróciłam na piętro. Przekręciłam nim w prawo wcześniej wtykając go w zamek i weszłam do środka.

-One way ticket, one way ticket(...)-podśpiewywał sobie pod nosem myjąc głowę-może jednak go zabiję? W końcu mam nóż w ręku, przyda się na coś. Dobra, może lepiej go oszczędzę. Otworzyłam kabinę i zakręciłam wodę. Zmarszczył czoło na mój widok z nożem kuchennym w ręku i wyszedł chwytając za ręcznik kąpielowy.

-Oszalałeś? Teraz się kąpiesz? Za 10 minut na dole, bo jak nie to coś ci zrobię, obiecuję...-syknęłam trzaskając za sobą drzwiami. W salonie czekali goście, tj dziadkowie Amelii, Daga z rodziną jako chrzestna i Jarski jako chrzestny z Agą i synkiem. Usiadłam na kanapie nerwowo stukając obcasem o panele.

-No prysznic sobie brał, teraz jakby nie mógł wcześniej. Jak się spóźnimy to go zatłukę, przyrzekam. 

-Oj tam, kościół niedaleko przecież.-uśmiechnął się Adam Kurek na co o dziwo jego żona natychmiast zareagowała

-Żadne oj tam. Dobrze, niech go Flawia tresuje! Musi chłopak wiedzieć, że beztroskie życie się skończyło i pora zacząć być odpowiedzialnym. 

Zaszokowała mnie, znowu. 

-Jestem już, idziemy.-stwierdził Bartosz zaszczycając nas swoją obecnością. Ubrany w garnitur i lakierki włożył córkę do wózka i uśmiechnął się do mnie łobuzersko.-No dalej, dalej!-popędził na co warknęłam ledwo słyszalnie i poszliśmy do kościoła.

(...)

-AMELIO, JA CIEBIE CHRZCZĘ W IMIĘ OJCA I SYNA I DUCHA ŚWIĘTEGO, AMEN.-polał jej główkę kilka razy wodą a ona nieco zdezorientowana zaczęła płakać ile tylko sił w płucach.

(...)

Miało nie być alkoholu. Ale jakby to było gdyby u Kurków i Stęplewskich wódki na stole nie postawiono, prawda? No zawsze musi być, nie ważne co za okazja, napić się trzeba. Ku uciesze wszystkich mężczyzn ma się rozumieć. Jedynie Bartek nie mógł sobie za bardzo pozwolić, bo jutro ma się wstawić na badaniach jakichś tam przed nowym sezonem w nowym klubie. Wiecie jakim? W Resovii Rzeszów, oj tak! Nigdy nie lubiłam tego zespołu, ale chłopak chciał spróbować czegoś nowego a zarazem być bliżej rodziny, więc wybrał odrzucając wcześniej oferty między innymi PGE Skry Bełchatów, Casa Modeny, Sir Safety Peruggi, Jastrzębskiego Węgla, Halkbanku Ankara i jeszcze paru innych.
Połowa gości się rozjechała, pozostali tylko Winiarscy i rodzice. Położyłam Amelkę spać i przy okazji siebie, bo zmęczenie dawało mi się we znaki. Koło 23 odwiedziła mnie w sypialni siostra, która uspała swych chłopców, tu patrz także Miśka i po paru minutach rozmowy udała się do męża i synów.

(...)

Jeb! Coś spadło! Poderwałam się zapalając lampkę nocną. Co się stało? Kurek wchodząc do pokoju zwalił żelazko stojące zaraz przy wejściu. Spiorunowałam go swym spojrzeniem i odwróciłam się na drugi bok próbując usnąć, ale to COŚ mi nie dało. Rzucił się obok mnie a zaraz poczułam jego ciepły oddech na szyi. Delikatnie zaczął muskać mą skórę swymi wargami. Nie byłoby w tym nic złego i nawet bym nie protestowała gdyby nie to, że cały śmierdział wódą. A kuźwa miał nie chlać ochlapus jeden.

-Piłeś!-stwierdziłam siadając po turecku

-No skąd.-zaczął się bronić, ale widziałam jak jego oczka były zaczerwienione 

-Chlałeś, przyznaj się.

-F szadnym wypadku koszanie.-czknął po czym mlasnął głośno zakrywając się po same uszy kołdrą 

-Przeginasz, już mnie dzisiaj raz wkurwiłeś, dwa razy to za dużo Kurek.

Nie dość, że Amela nie dała spać, bo ciągle płakała to jeszcze ten raczył mi uprzykrzyć noc. Wiercił się, chuchał mi wódką prosto w twarz, czkał, mlaskał, stękał. No ja pierdolę...

-Alkohol to zło...Już więcej nie piję, nikt mnie nie namówi...-rozpoczął swój monolog o 2 w nocy-Boże, jak mnie głowa boli. Źle się czuję...

-A kto ci kazał pić...?-warknęłam wściekła

-Winiar.-no tak, najlepiej na kogoś winę zwalić

-A ty się zapierałeś rękoma i nogami.

-Żebyś wiedziała-wybełkotał

(...)

-Będę rzygał...

Coo?! 

-No to leć do łazienki!-wstałam szybko zapalając światło. Żeby mi tylko na podłogę nie nahaftował!

Teraz uwaga. Sturlał się z łóżka, bo na więcej nie miał siły, a jak mu się to udało to na czworaka udał się do łazienki i tak też objął muszę i spędził z nią upojną noc aż do 8 rano. 
A żebyś cholero miał takiego kaca, że głowa mała! Nie żebym mu źle życzyła :)

(...)

No i się spełniło. Przez swój stan nie mógł jechać samochodem, więc po południu zawiozłam go do Rzeszowa. A niech cię szlag Kurek. Zamiast odpoczywać to przyszło mi jechać tyle kilometrów, bo jaśnie pan musiał się dzień wcześniej nachlać. Szkoda słów. 
Polazł tam gdzie musiał a ja z córką odwiedziłyśmy Ignaczaków. Spory czas się nie widzieliśmy. Dobre 2-3 miesiące jak nic. Krzyś jako że już nie gra w reprezentacji ma dużo wolnego czasu i ku zadowoleniu Iwony i dzieci jest w domu. Zachodzę na podwórko a tu Igła z kosiarką zasuwa na trawniku, bez koszulki w samych spodenkach. Widoki...mniam mniam. Flaw, ogarnij się. Chlasnęłam się w czoło żwawo kierując się w stronę drzwi wejściowych. 

-Kurasie moje! Czołem dziewczęta, jak zdrówko?!- libero wyłączył sprzęt i szybko podbiegł do nas. Nim się spostrzegłam a zabrał mi Amelię i szybko wszedł do domu w celu pokazania jej Iwonce

-Heh, lepiej spytaj o to Bartola.-zaśmiałam się udając się za mężczyzną 

-Mela!-krzyknęła szczęśliwa żona duszy reprezentacji- Aleś urosła! Słoneczko, chodź do cioci!-zaklaskała w dłonie a Amelka wyciągnęła do niej rączki(mądra mała, po mnie ma się rozumieć)

-A co to Montelli narozrabiał?! Aaa...czekaj, wy chrzciny wczoraj mieliście. Zachlał pałę pewnie, co?!-parsknął śmiechem wlewając wodę do czajnika. 

Usiadłam na krześle przy stole chwytając za ciasteczko z czekoladą. Miałam dbać o linię... Od jutra, dieta nie zając, nie ucieknie.

-Narąbał się jak messerschmitt, całą noc stękał, jęczał a dzisiaj musiałam go przywieźć na te badania czy coś.-machnęłam ręką gryząc kawałek słodkiego

-O, a za tydzień w sobotę robimy grilla, wpadniecie?-nagle wystrzeliła Iwona bawiąc się z mą latoroślą. Zerknęłam na nią kątem oka wyobrażając sobie kolejną popijawę w wykonaniu siatkarzy. Ugh...to będzie się działo!
Pokiwałam głową a niedługo potem przyszedł Kurek. Wypiliśmy po kawce i do domku. 


(...)


__________________________
Przegraliśmy 3:0. Hmm...mecz w wykonaniu naszych był kiepski a Kanarki zlali nam tyłki. No tyle w temacie, ale oczywiście dalej trzymamy kciuki za naszych chłopców! :) Bartek nie grał, bo ma jakąś kontuzję pleców-oby szybko przeszło, choć jak wiadomo na mecze do Iranu nie poleci. 
Za to w piątek na nowej hali się działo, mecz był cudowny, aż się dziwiłam jak to możliwe, że Brazylia tak łatwo "przepuściła" meczyk :) !

Co do rozdziału, nawet mi się podoba, ale zostawiam go wam do oceny moje kochane.

PS Jak widzicie zmieniłam czcionkę, niezbyt ważna informacja ( hehe :D), ale to tylko dlatego, że chcę pokombinować :)

Zapraszam do czytania i komentowania :)
Monika 

7 komentarzy:

  1. Cud, miód i malina :3 Po prostu boski rozdzialik :3 Zachwycam się nim i zachwycam... Przeszkodził mi tylko w czytaniu głupi sąsiad, co gwizdał. Ucieszyłam go bo odpyskowałam i z powrotem wróciłam czytać. Na szczęście już cicho siedzi :) Kurek mnie rozwalił swoim kacem :D Do tego te teksty i myśli Flawii :D Haha no po prostu the best ten rozdział :D Winiarski go do picia zachęcał? Nie no nie wierzę! Mój kochany nie winny niczemu Michałek, miał go do picia zachęcać !? Nie na pewno nie! A jeśli tak to nieładnie Winiar! Bartuś się nigdy nigdzie nie śpieszy. A co tam kąpiel może sobie spokojnie brać przed chrzcinami xD No po prostu ten chłopak mnie rozwala i nigdy nie przestanie! Już się doczekać nie mogę kolejnej części :D Nie wytrzymam chyba! Kurdę, w następnej to ja chce dużo Michała! Zaszalej kobieto :D Pozdrawiam i weny :* Jutro u mnie ciąg dalszy państwa Winiarskich.
    PS: No tak zapomniałabym! Zakręcona ja! Czemu zmieniłaś czcionkę? Tak o czy może to jakieś jej sny ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Robi się coraz ciekawiej. Tylko dlaczego Resovia? Nie mam nic do tego klubu, ale Bartka tak jak i Szampona sobie w pasiaku nie wyobrażam. To tak jakby Akhrem miał w Ulu grać. Serio. Mam bardzo bujną wyobraźnię, ale to jest ponad. Czekam z niecierpliwością na kolejny. U mnie zaczęłam tworzyć historię Zbyszka, ale trochę mi z tym jeszcze zejdzie ;).
    Pozdrawiam
    Vea
    www.siatkarskie-miniaturki.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział? Najlepszy z najlepszych! Skacowany Kurek, no chciałabym to zobaczyć na żywo :D Nie mogę się doczekac następnego, haha. ;)) Pozdrawiam, a no i oczywiście życzę duuuużo weny :*
    Ps. nowy rozdział na moim blogu: http://narciarskie-lovestory.blogspot.com/2014/06/dziesiec.html , zajrzyj jak znajdziesz czas ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Haha, kac Kurka wygrywa cały rozdział, przyćmił nawet chrzciny jego własnego dziecka! xD

    OdpowiedzUsuń
  5. No, Bartuś narozrabiał i ma za swoje.( Wcale nie życzyłam mu źle tak jak ktoś na górze :P). Flawia powinna ostro go wychować. A ognisko także zapowiada się ciekawie. Pozdrawiam i do następnego.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział. Kurek mnie rozwala nie ma co. Flawia powinna trzymać Kurka na smyczy. Normalnie. Nadal zastanawia mnie dziwne zachowanie jej przyszłej teściowej. Czekam na następny.
    Pozdrawiam Aldona :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Co ja mam tu powiedzieć , jak do tej pory siedzę , a od przeczytania rozdziału minęło już kilka minut , a buzia sama mi się cieszy ?
    Kurek ? Gościu pozamiatał wszystko dziś! Chrzciny ? Nie... Kac najlepszy!
    A Flawii nie ma co zazdrościć takiego 'agenta' , ciekawe co on zdoła jeszcze wywinąć?!
    Czekam !
    ------------
    Zapraszam na http://wiaze-z-toba-codziennosc.blogspot.com/ , gdzie pojawiła się dziewiętnasta odsłona codzienności ... Będzie mi bardzo miło jak zajrzysz.

    Ann.

    OdpowiedzUsuń