Przeszywał mnie swym spojrzeniem na wskroś. Widziałam w jego oczach niepokój i troskę. Coś mi mówiło, żeby odsunąć się od niego i kazać mu wyjść, ale nie potrafiłam tego powiedzieć.
-Mogę się do ciebie przytulić?-zapytałam niepewnie dając mały krok do przodu, tak że nasze ciała stykały się ze sobą w każdym calu
-Co to za pytanie? Jasne, że tak...-dotknął palcami mego policzka dając mi wyraźny znak, że czeka, więc zrobiłam to. Poczułam się nader bezpieczna. W jego ramionach, przy nim...Na moment wszystkie zmartwienia uleciały gdzieś daleko, według mnie mogły by nie wracać. Brakuje mi go, wiecie? Strasznie go brakuje, pod każdym względem. Jeszcze ponad miesiąc temu mówiłam, że musimy się rozstać, bo to wszystko za szybko się stało itd, itd...ale z biegiem czasu pomału doszłam do wniosku, że Bartek jest mi potrzebny, choć teraz boję się do tego przyznać. Boję się mu powiedzieć o Arturze, ale pewnie i tak niedługo się dowie. Ode mnie bądź przypadkowo...
Nie mogłam się od niego oderwać. Nie wiem jak długo tak staliśmy. Może minutę, albo pięć? Straciłam rachubę czasu. On chyba też.
-Dzieje się coś o czym nie chcesz mi powiedzieć...-stwierdził odgarniając me włosy na bok
-To nie jest takie proste Kurek. Wszystko się tak popierdoliło.-zacisnęłam zęby opadając na kanapę
-Zaczynam się bać Flawia.-zmarszczył czoło siadając obok. Położył dłoń na mym kolanie ponownie mnie lustrując.
-Bo...Artur...on...on tu jest. W Bełchatowie i...spotkałam go w tym dniu, w którym urodziłam a jakiś czas temu napisał do mnie emaila, żebym uważała, bo coś złego może się stać.-chwyciłam za poduszkę przyciskając ją do siebie- Zgłosiłam to na policję, ale jak na razie nic nie mogą zrobić...
Długo się nie odzywał. Zastanawiał się nad czymś bardzo poważnie wstając z miejsca. Nie wiedział czy ma zacząć krzyczeć ze złości na mnie, iż siedziałam tak długo cicho nic mu nie mówiąc, czy usiąść obok i przytulić zapewniając, że wszystko będzie dobrze...Nic nie wiedział. Chodził po całym salonie w te i z powrotem aż w końcu przykucnął na przeciwko mnie i ujął me dłonie.
-Agnieszka Jarosz, żona Kuby jest adwokatem. Pojedziemy do niej, dowiemy się co i jak, bo ta pożal się Boże policja...-spuścił wzrok zaciskając pięść-Ja nie pozwolę by ktoś tobie, albo Amelii zrobił krzywdę, rozumiesz?! Nie pozwolę. Za bardzo was kocham. -gdybym teraz mogła to bym się znowu rozryczała, ale ostatnio wylałam tyle łez, że chyba już nie mam czym płakać...Zsunęłam się z kanapy klękając na podłodze tuż koło niego i delikatnie oparłam głowę o jego ramię.
-Przepraszam, że wcześniej nic ci nie powiedziałam...nikomu nie powiedziałam.
-Już okej...poradzimy sobie. RAZEM.-tak bardzo podkreślił to ostatnie słowo.
Uniosłam głowę by móc po raz kolejny utkwić wzrok w jego niebieskich oczach i wypowiedziałam bezdźwięczne Kocham Cię na co on posyłając mi delikatny uśmiech przybliżył swą twarz do mojej by po chwili złączyć nasze usta w nieśmiałym pocałunku. Robiliśmy to tak delikatnie jakby po raz pierwszy w życiu...W sumie, robiliśmy to po raz pierwszy, ale od jakichś dwóch miesięcy. Z sekundy na sekundę pocałunek stawał się głębszy a nasze języki pieściły się nawzajem. Czuć było tą namiętność, tę tęsknotę, która się między nami zrodziła. Pragnęłam go tak bardzo a kiedy on oderwał się ode mnie na moment ujrzałam na jego twarzy pytanie, czy aby na pewno tego chcę. Kiwnęłam głową z powrotem wtapiając się w bartkowe usta. W pewnym stopniu robiłam to dla siebie, ale i dla niego.
Będąc w sypialni staraliśmy się być bardzo cicho, gdyż w tym samym pomieszczeniu spała nasza księżniczka.
Jego wargi błądziły po mym ciele począwszy od szyi a skończywszy na dolnej partii brzucha.
(...)
Wtulił się w moje plecy przesuwając dłonią po ręku. Patrzyłam na łóżeczko Amelki, która zaraz za pewne się obudzi do karmienia. Tak też się stało. Najpierw zaczęła poruszać rączkami a następnie rozległ się głośny płacz niemowlęcia. Wstałam zakładając na siebie koszulkę siatkarza i wyszłam do kuchni by zrobić mleko a kiedy wróciłam Bartosz trzymał małą na rękach i rozmawiał z nią.
-Spokojnie córcia, taka głodna jesteś? Zaraz mama przyniesie mleczko i pojesz sobie.- i w tym momencie przestała płakać wpatrując się w swego tatusia.
Wiadomo, że nic nie widziała, ale zmarszczyła czółko i włożyła paluszek wskazujący do buźki tym samym ssąc go jak smoczek. Cudowny widok, bardzo rozczulający. Wgramoliłam się na łóżko a Kurek od razu wyciągnął do mnie rękę bym podała mu butlę. Chce ją nakarmić :) Zrobiłam to co chciał. Przyglądałam się temu z szerokim uśmiechem na twarzy. Ogromne szczęście. Nie wytrzymałam i pognałam po aparat by pstryknąć im zdjęcie.
Straszny z niej głodomor, opróżniła zawartość dosyć szybko a jeszcze szybciej się jej odbiło, tak że obrzygała Bartka.
-Zaznaczyła swój teren.-parsknęłam śmiechem wycierając jego bark i plecy pieluszką. Ten skrzywił się czując nieprzyjemny zapach.
-Bosz... nawet ja po pijaku tak nie potrafię...-przetarł jej buzię, na której pozostały ślady Bebiko i położył Melkę na łóżku - Jutro z rana pojedziemy do Jaroszów, ok?-przeniósł swą uwagę na mnie
-Ale oni we Wrocławiu mieszkają, to spory kawał stąd.-przecież nie możemy Amelki zabrać w taką podróż, co nie? Dopiero wyszła ze szpitala...
-Może twoja mama z nią zostanie?-niby dobry pomysł, ale ja chyba nie chcę jej zostawiać na cały dzień. Dopiero dzisiaj zabraliśmy ją ze szpitala.
Podniosłam się podchodząc do łóżeczka i zaczęłam poprawiać różową kołderkę. Wizyta u adwokata oznaczać będzie pewnie wniesienie sprawy do sądu, ale ja nie chcę znowu tego przeżywać...To nie jest miłe. Tym bardziej, że znowu musiałabym stanąć twarzą w twarz z NIM.
-Flaw?-stanął za mną obracając mnie w swoją stronę
-No co ja mam ci powiedzieć, co?-podparłam ręce na biodrach a zaraz ominęłam go udając się po dzwoniącą komórkę.
Wpatrywałam się w wyświetlacz, na której pisało NUMER PRYWATNY, odebrałam, ale znowu nic. Dało się usłyszeć czyiś oddech. Zaczęłam wszystko sklejać do kupy. To Artur, jak nic. Tylko skąd on ma mój numer??? Wypuściłam telefon z dłoni a ten rozleciał się na trzy części.
-To on Bartek, to on!-machałam nerwowo rękoma-Teraz wiem, że to on, bo kto inny dzwoniłby z prywatnego i nie odzywał się?
Nie minęła chwila a Kurek zadzwonił po moją matkę a, gdy została ona z wnuczką pojechaliśmy na komisariat. No w końcu muszą coś zrobić, tak?! Bartek był tak wściekły, że policjanci przyjmujący zgłoszenie musieli go uspokajać a potem wyprosić z gabinetu. Wykrzyczał im między innymi, że nic nie robią, trzymają się tych swoich cholernych procedur, i że pewnie zaczną działać dopiero wtedy jak coś się stanie. Pomijam fakt, że nazwał ich nierobami, za co dostał mandat. Szczęście, że tylko tak się skończyło, bo to obraza funkcjonariusza na służbie, czy jakoś tak to powiedział jeden z policjantów. Koniec końców znowu obiecali to "zbadać" i kazali mi się nie denerwować, bo być może te głuche telefony to nic takiego a poprzednim emailem wciąż się zajmują. Do cholery z kogo oni próbują zrobić debila? Wszystko się ciągnie jak flaki z olejem a to dlatego, że rodzice Artura mają kontakty i udziały, tyle w temacie.
Zamknęłam za sobą drzwi siadając obok chłopaka, który siedział na ławce w poczekalni.
-I co, zadowolony jesteś?-spytałam z wyrzutem- Musiałeś im tak ubliżać, ciesz się, że tylko mandat dostałeś.-znacząco podniosłam ton wstając i wychodząc na zewnątrz. Siatkarz podążył za mną wzrokiem wzdychając ciężko.
(...)
Wsiadłam do samochodu trzaskając drzwiami. Byłam taka zła, że szkoda gadać. Na tych w niebieskich mundurach i na tego wielkoluda.
-Jedziemy jutro do Jaroszów, koniec kropka. Aga nam pomoże.-poinformował siadając za kółkiem. Przekręcił kluczyk w stacyjce, spuścił ręczny i ruszyliśmy w stronę domu.
-Jakbym wiedziała, że jesteś taki narwany to...
-To co?!-wtrącił-Nie powiedziałabyś mi, tak?!-krzyknął uderzając ręką w kierownicę-Niech to chuj strzeli!-wdusił gaz do dechy
-Zatrzymaj się.-szepnęłam cicho wyglądając za szybę jednak nie słuchał mnie-No zatrzymaj się!! Wysiadam tutaj, zatrzymaj się.-powtórzyłam odpinając pas. Gwałtowne hamowanie na środku ulicy spowodowało trąbienie jadących za nami.
-W taki sposób nigdy się nie dogadamy!-usłyszałam zamykając z hukiem drzwi.
Ruszyłam przed siebie a jak na złość zaczął padać deszcz. Przemokłam całkowicie. Makijaż spłynął mi po twarzy a z włosów kapała woda. Po godzinie błąkania się bez celu postanowiłam jednak wrócić do siebie. Jak wyjdę z tego bez grypy to będzie cud normalnie. Wolnym krokiem wdrapałam się na piętro bełchatowskiego bloku i cicho przydusiłam klamkę w dół. Rozejrzałam się dookoła, wszędzie cisza. Jak się zaraz spostrzegłam Bartek i Mela spali, więc postanowiłam się wysuszyć. Ubrałam suche ciuchy, włosy potraktowałam suszarką, poprawiłam rzęsy tuszem i zaraz wzięłam się za przygotowanie kolacji.
Wyjęłam mięso mielone z lodówki, makaron do lasagne'y i inne potrzebne produkty. Postępując według przepisu zaraz wstawiłam to do piekarnika.
Odczytałam SMSa od Zosi, która zapowiedziała się na wizytę jutro z małym Michasiem i poszłam do salonu by obejrzeć wiadomości oraz pogodę. Ostatnio lubiłam wiedzieć co się dzieje na świecie.
Niby oglądałam telewizor, ale ciągle myślałam o kolejnej kłótni z Bartkiem. Nie wiem co o tym powiedzieć. Ostatnimi czasy częściej się "żremy" jak normalnie rozmawiamy....
_____________________________
Miałam nie dodawać, ale jak obietnica to obietnica no... :)
Jakoś z niego nie jestem zadowolona, zostawiam wam do oceny :)
Nasi siatkarze super się spisali w meczach z Brazylią, byłam pozytywnie zaskoczona a kibicując tak pozdzierałam gardło, że do wczoraj mnie pobolewało :P
Pozdrawiam :*
Zapraszam do czytania i komentowania :)
Ooo Pierwsza jestem? o.O Ale fajnie ;) Zacznę od tego, że zgadzam się z Tobą całkowicie pod względem meczów Brazylia -Polska. Chłopaki z "drugiej" kadry po 12 latach pokonali Brazylię? Nadal się dziwie i nadziwić nie mogę! Bo jak taka kadra mocna nie dała rady a Ci przyjechali, potrenowali i wygrali 1 z 2 meczy. No po prostu bomba! Dobra koniec na temat mecz, jak chcesz więcej wiedzieć lub popisać to wiesz gdzie mnie znajdziesz ;) Co do rozdziału to ... Wyszedł ci bardzo ciekawy i świetny :3 Nareszcie! Ile to ja czekałam na zejście się Bartka z Flawią :3 Do tego Amelka ,haha :D Tatuś obrzygany :D Szkoda tylko, że się po kłócili, ale na pewno jeszcze nie raz to zrobią i pewnie się pogodzą :) Uwielbiam to opowiadanie i dobrze o tym wiesz. Oby wszystko rozstrzygnęło się w tym sądzie, bo pewnie pójdą na rozprawę. Pozdrawiam i weny :* Czekam na czwartek :3
OdpowiedzUsuńsuper rozdzial. robi sie coraz to ciekawiej. co to za zwiazek bez klotni
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział *,*
OdpowiedzUsuńWreszcie są razem.Jak ja się cieszę.Widok obrzyganego Bartka musiałby być nieziemski..To,że się kłócą to normalne,jak w każdym związku.Oby tyko,żeby się szybko pogodzili.
Mam nadzieję też,że sprawa z Arturem wyjaśni się w sądzie. ;)
Pozdrawiam ;*
P.s.
Co do meczów Brazylia-Polska,to jestem pozytywnie zaskoczona.Nie spodziewałam się wygrania naszych orłów 3:0.Ale po raz kolejny udowodnili,że są wspaniali pod każdym względem. ;*
No w końcu są razem, ale nie do końca szczęśliwi, bo są jakieś kłótnie. Niech to się w końcu skończy, błagam. Czekam na następny
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Aldona :)
Ciekawy rozdział, czekam na kolejny :))
OdpowiedzUsuń___
u mnie nowy rozdział, zapraszam na http://narciarskie-lovestory.blogspot.com/ i pozdrawiam :))
Ja tam się nie dziwię Bartkowi, że tak zareagował, bo co to wyrabia ta nasza policja to się w głowie nie mieści. A jeśli jeszcze chodzi o twoją dziewczynę i córkę to tym bardziej.
OdpowiedzUsuń