Stanął na parkingu nerwowo szukając kluczyków od swej Insignii w kieszeni spodni. Wsiadł do środka odpalając ją i już miał ruszyć kiedy Stęplewski zjawił się obok niego niespodziewanie niczym duch. Zgasił silnik zabierając zięciowi klucze a kiedy ten zaczął krzyczeć by mu oddał nawet się nie ugiął.
-No co zrobisz?! Przecież on teraz na komisariacie jest! Co, pojedziesz tam i go pobijesz?! Nawet cie nie wpuszczą, tylko problemów sobie narobisz!-Paweł starał się przemówić do rozsądku przyjmującemu, który w tym momencie był w takim stanie, że mógł zrobić naprawdę coś durnowatego
-Nie musi mi pan oddawać kluczy, dostanę się tam w inny sposób i przyrzekam, że go zniszczę!-wykrzyczał to memu ojcu prosto w twarz i wyszedł z samochodu. Tata udał się za nim a gdy udało mu się do niego zbliżyć, wtedy złapał go za ramię i odwrócił w swoją stronę
-Spróbuj tylko tam pójść a obiecuję, że wtedy ja ci coś zrobię!-wypowiedział bez namysłu za wszelką cenę chcąc zatrzymać Kurka-Ona cię teraz potrzebuje, idź na górę.-dodał już ciszej klepiąc Bartka po plecach. Ponad dwumetrowy mężczyzna zaczął się poważnie nad czymś zastanawiać krzyżując ręce na klatce piersiowej. Uspokoił się. Nerwy jakoś mu uleciały, tyle że teraz nie wiedział co ma zrobić, jak się wobec mnie zachować, co powiedzieć.
-Co ja mam...
-Bądź przy niej, wspieraj ją. Nie musisz nic mówić. Po prostu bądź.-poradził facet w średnim wieku i wskazał na kilkupiętrowy budynek-Idź.
Chwilę jeszcze wpatrując się w chodnik zacisnął szczękę i wolnym krokiem udał się z powrotem do domu. Miał mieszane uczucia. Wyobrażał sobie co by zrobił gdyby go teraz spotkał. Dlaczego Artur pojawia się jak go nie ma w domu? Skąd on wie kiedy jestem sama, co?
Otworzył drzwi cicho wchodząc do środka. Wymienił porozumiewawcze spojrzenia z Ewą i Dagmarą, które zaraz opuściły mieszkanie udając się do siebie. Siedziałam skulona na kanapie lekko pociągając nosem i z trudem powstrzymując łzy, które zbierały mi się w oczach na skutek bólu i strachu. Jak dobrze, że mama i siostra zajęły się mą córką. Sama nie dałabym rady. Teraz Amelia smacznie spała nakarmiona i wykąpana.
Wpatrywałam się w jeden martwy punkt a mianowicie w kubek stojący na stoliku. Cisza wokół przyprawiała mnie o nieprzyjemne dreszcze. Dopiero kiedy usłyszałam stuknięcie, tj miotłę, która spadła przez to, że Kurek o nią zahaczył, wyrwałam się ze swojego drugiego świata i skierowałam wzrok na wejście do pokoju, w którym zaraz pojawił się mój mężczyzna. Niepewnie zajął miejsce obok i niewiele myśląc przytulił mnie do siebie mieszając rękoma w mych gęstych włosach. Dopiero teraz dałam upust swym emocjom. Rozryczałam się jak mała dziewczynka dławiąc się łzami.
-Płacz kochanie, płacz...-wyszeptał całując mnie w ucho-Kocham cię, będzie dobrze. Zobaczysz, to wszystko skończy się już niedługo...-miał na myśli oczywiście zbliżającą się rozprawę sądową, która odbędzie się pod koniec czerwca. Mnie jakoś to nie uspokoiło. Będę spokojna kiedy sąd wyda jakiś wyrok w tej sprawie.
(...)
Minęło kilka dni. Zgrupowanie się skończyło, Kurek znowu pojawił się w domu, tym razem na tydzień, gdyż nie będzie grał w pierwszych wyjazdowych meczach w Iranie. Co dzień przeglądam się w lustrze. Wyglądam jak Andrzej Gołota po przegranej walce. Wychodząc na miasto zakładam czarne okulary przeciwsłoneczne, by nie było widać lima, które mam pod okiem i jeszcze sinego policzka, które staram się tuszować kosmetykami. To samo jest z wargą. Ktoś mógłby sobie pomyśleć, że dostałam od Bartka, ale wiadomo, że tak nie było.
Dzisiaj postanowiliśmy pójść na zakupy. Ponownie założyłam okulary. Słońce nie świeci, pogoda szara i bura a ja w przeciwsłonecznych. Głupio trochę. Pierwsza wyszłam ja z Amelią na rękach. Schodziłyśmy po schodach, gdzie na dole czekał już wózek. Z naprzeciwka wyszedł akurat Filip, który z ogromnym uśmiechem na ustach nie zwracając uwagi na Bartka, który siłował się z drzwiami, których nie mógł zamknąć, rzekł:
-Cześć piękne!-i przystanął na moment by pogadać do Melki. Nie umknęło to uwadze przyjmującego, który w końcu uporał się z zamkiem od drzwi i natychmiast stanął obok nas.
-Cześć piękny.-rzucił niemiło mierząc chłopaka od góry do dołu. Sąsiad lekko zdziwiony popatrzył na siatkarza, którego nigdy wcześniej na żywo nie widział.
-To twój chłopak?!-spytał zerkając na mnie
-Nie, dziewczyna.-sarknął-Idziemy, bo nam sklepy zamkną.-popędził mnie przejmując ode mnie córkę i wyszedł z bloku.
-Milutki.-Filip wzruszył ramionami a ja posłałam mu przepraszające spojrzenie i podążyłam za Kurkiem.
Ten stał bujając wózkiem, gdyż naszej córce zachciało się pomarudzić. Zachodząc go od tyłu chlasnęłam jego tyłek z otwartej dłoni.
-Kto to był?!-zapytał od razu wyraźnie zdenerwowany
-Kochanek-odpowiedziałam bez namysłu udając poważną. Jego mina była bezcenna.
-Jaki kochanek?! Jak kochanek?!
-Sąsiad baranino! Nie wiedziałam, że taki zazdrosny jesteś.-uśmiechnęłam się zadziornie wtykając mu palec między żebra
-Nie jestem zazdrosny.-skrzyżował ręce na klatce piersiowej składając usta w wąską kreskę.
-Yhym...-pokiwałam głową nie wierząc mu oczywiście i poszłam przed siebie.
Nie musiałam długo czekać na to, aż wyrównał ze mną kroku.
___________________________
Chłopaki wczoraj wygrali 3:2, mamy 2 pkt do tabeli! Nie obyło się bez masy błędów, ale liczy się zwycięstwo, prawda?! No i zagrywki Bartka *-*
Pewnie was zawiodłam tym, że Kurek nic takiego nie zrobił na początku rozdziału, ale tak miałam w zamyśle :P Po co sprawy komplikować ciągle??? :)
Zapraszam do czytania i komentowania :)
Świetny rozdział :3 Wiedziałam,że Kurek jest zazdrosńy,ale żeby aż tak :D o.O To chyba ona powinna byc o niego,tak jak u mnie Daga o Michała ;) A Flawia to jest prze,haha kochanek :D Nie wiem co tu jeszcze pisać :) A no tak oby ten głupi Artur im nie popsuł szczęścia ;) Pozdrawiqm i weny ;* Do mnie zapraszam na później :) Czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńDla mnie najważniejsze jest to, że Flawia przebywa w obecności najbliższych dla siebie osób, które jej nie opuszczają. To dla niej obecnie bardzo ważne. Tak samo Bratek teraz powinien zdecydowanie bardziej skupić się na niej i małej, a nie próbować nie wiadomo co zrobić Arturowi, co całkowicie mijałoby się z celem.
OdpowiedzUsuńNa szczęście tata sióstr przekonał go, by zajął się swoją rodziną.
Pozdrawiam,
Dzuzeppe :-*
Przepraszam, przepraszam (znowu), że długo mnie u Ciebie nie było, ale szkoła, która u mnie nareszcie się skończyła, bo oceny już wystawione, mnie wykańcza. Ale już jest luz, więc wracam do komentowania! :)
OdpowiedzUsuńWrócę do poprzedniego rozdziału i zachowania Artura. No co on sobie myśli? Że będzie nachodził biedną Flawię i Amelkę?! I jeszcze ją straszy, o! Dobrze, że Flaw nie była wtedy sama w domu, bo nie wiadomo jakby się to skończyło, oj nie... Mam nadzieję, że policja się nim "dobrze zajmie" i będzie w więzieniu oraz, że sprawa sądowa przebiegnie prawidłowo i że Flawia i Angieszka ją wygrają!
Haha, oj Kuraś, Kuraś, zazdrośnik z ciebie, jak nie wiem co! :P
Zazdrosny Kurek, jakie to urocze :D rozdział super- zresztą jak zwykle. Czekam na kolejny i życzę ci dużo, dużo weny ;3
OdpowiedzUsuńzapraszam na nowe opowiadanie http://always-onmy-mind.blogspot.com/ :)))
Świetny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńNawet lepiej,że Kurek nic nie zrobił Arturowi,miałby potem same kłopoty,a tego Artura i tak spotka zasłużona kara.Bartek jak jest zazdrosny to jest taki słodki i uroczy.
Oby teraz już było tylko lepiej :)
Pozdrawiam i czekam na kolejny ;*