czwartek, 8 maja 2014

Benvenuti in Italia

Byłam strasznie ciekawa jak mieszka mój facet. W głowie miałam przeróżne obrazy, bo powiedzmy sobie szczerze: Jak może wyglądać mieszkanie, w którym nie ma kobiety?
No właśnie, przecież jak przyjeżdżał do mnie do Bełchatowa to ciągle musiałam się na niego drzeć by brudne i śmierdzące skarpetki wrzucał do kosza na pranie a nie kładł na podłodze przy kanapie.
Trudno, najwyżej na przywitanie posprzątam.
Macerata to piękne miasto, jest tu tyle zabytków, każdy budynek ma swój urok.
Nie mogłam się na to wszystko napatrzeć, ciągle zaglądałam przez szybę samochodu i postanowiłam sobie, że jeszcze tego samego dnia Bartosz musi mi pokazać miasto, w przeciwnym razie nie dam mu żyć.
Stanęliśmy pod 6-piętrowym budynkiem znajdującym się niedaleko Kościoła Santa Maria Incoronata, Kurek wyjął z bagażnika moje walizki, w które spakowałam praktycznie wszystkie moje rzeczy. Dobrze, że mają tu windę, inaczej by chłopak nie dał rady, gdyż jego mieszkanko znajduje się na 4. piętrze.
Gdy winda wjechała na odpowiedni poziom mym oczom ukazał się ogromny korytarz a po dwóch jego stronach znajdowały się drzwi.

-60. nasza, trzymaj klucz.-ciągnąc za sobą me tobołki wyjął z kurtki pęk kluczy wciskając mi go w dłoń

-Ktoś znajomy tu mieszka?-włożyłam klucz do zamka i niepewnie przekręciłam w prawo. Doznałam szoku. Spodziewałam się syfu, wszystkiego co najgorsze a tu...porządek. Wyglancowane, wypachnione, jak w muzeum. Każda rzecz była do siebie kolorystycznie dopasowana, nic nie znajdowało się tu przypadkowo. Nowe sprzęty RTV i AGD. Ogólnie do dyspozycji jakieś 100 metrów kwadratowych.
Rozglądałam się dookoła, podchodziłam do wszystkiego dotykając po kolei. Pomyśleć, że Bartosz Kurek to niby taki leń i bałaganiarz.

-Naprzeciwko Podrascanin i Zaytsev z Ashling.-posłał mi uśmiech ustawiając walizki pod ścianą w przedpokoju-Napijesz się czegoś?

-Musisz mnie z nimi zapoznać. Masz sok?-pognałam za nim do kuchni i zatrzymałam się przed cudowną zmywarką-Jezuu, naczyń nie będę musiała myć.-zaklaskałam w dłonie podskakując jak mała dziewczynka.

-Nie skacz tak, bo ci dziecko  wyskoczy.-rozbawiony nalał soku jabłkowego do szklanki i mi ją podał- 100%, same witaminki.

-Skoro mowa o dziecku, przetłumaczyłam wszystkie wyniki badań, kartę ciąży itd na włoski i angielski, żeby później problemu nie było. Za 2 tygodnie muszę iść na kontrolę, więc pokażesz mi gdzie jest jakiś najlepszy ginekolog tutaj i...-rozgadałam się gestykulując przy tym rękoma, siatkarz patrzył na mnie jak na UFO, by po chwili mi przerwać:

-A skąd ja mam wiedzieć, gdzie tu jest najlepszy ginekolog, co? Nawet nie wiem, gdzie w ogóle jest jakikolwiek.-roześmiał się opierając tyłkiem o szafkę-Może jutro zaprosimy Ivana i Ashling na kolację to się jej spytasz, bo ona niedawno dziecko urodziła.-stwierdził z powagą wymalowaną na twarzy.

-No tak..-zagryzłam wargę krzyżując ręce na klatce piersiowej, ale zaraz ułożyłam je na brzuchu uśmiechając się- Kopie, dawaj rękę-podeszłam do Bartosza chwytając go za nadgarstek i przykładając jego dłoń na wysokości mego pępka-Czujesz?-spojrzałam mu w oczy na co on w wielkim bananem na twarzy pokiwał głową twierdząco.
Ostatnio nasz dzidziuś, mam nadzieję, że córeczka, daje okropnie popalić. W dzień śpi a w nocy kiedy chcę odpocząć zaczyna "buszować" i kopać mnie po czym tylko się da. To dopiero piąty miesiąc a co będzie później? Coś czuję, że mój biedny kręgosłup tego nie zniesie.
Pod wieczór wybraliśmy się na przechadzkę po ulicach Maceraty. Niedaleko mamy wielgachny sklep, droga z domu prosta, więc na pewno się nie zgubię. Tak myślę przynajmniej.
Jest kościół, apteka, szpital, centrum handlowe, kino... Nic więcej do szczęścia nie potrzebuję.
Zaszliśmy jeszcze na małe zakupy do jednego z włoskich supermarketów. Dobrze, że Kuraś umie włoski, jak kasjerka zaczęła coś trajkotać to ja tylko wyszczerzyłam oczy i zwiałam na przód by pakować produkty do reklamówek. Przynajmniej Bartosz miał ze mnie ubaw, jak zwykle. Ten się byle czego nabija. Jak go głupawka dopadnie to wystarczy mu palec pokazać i o mało się nie posika ze śmiechu. Nie rozumiem tego człowieka.

(...)
Rano jak już wstałam Bartosza w domu nie było. Poleciał na trening, więc po śniadanku wzięłam się za rozpakowywanie swoich rzeczy. Gdy w łazience zaczęłam rozstawiać swoje kosmetyki, szampony i te inne pachnidełka nie mogłam przestać się zachwycać ogromnym, oświetlonym przeróżnymi LEDowymi lampeczkami lustrem nad umywalką. Jest, w końcu nie będzie mnie wyganiał sprzed lustra jak będzie się chciał golić czy coś!
Strzeliłam sobie szybki makijaż, tusz i lekka kreska na powiece po czym poszłam na balkon, z którego mieliśmy przepiękne widoki na panoramę miasta. W dzień wygląda to cudnie a w nocy kiedy palą się lampy obłędnie.
Rozległo się pukanie do drzwi. Lekko przestraszona postanowiłam otworzyć, bo może to coś ważnego. Nikogo tu nie znam, więc jeśli ktoś angielskiego nie umie to za cholerę się nie dogadamy!

-Angielski czy włoski?-pewna blondynka z 3-miesięcznym chłopcem na rękach i blachą pachnącego ciasta spytała z przyjaznym uśmiechem na twarzy

-Angielski-odwzajemniłam jej tym samym-A pani to...? Przepraszam, że tak pytam, ale dopiero wczoraj przyjechałam.-zaprosiłam ją do środka proponując coś do picia. Poprosiła o kawę, więc poszłam nastawić czajnik.

-Ashling Sirocchi-Zaytsev-usiadła przy stole w kuchni stawiając na nim blachę z ciastem. No tak! Że też od razu na to nie wpadłam!

-Ach, żona Ivana, tak? Kurcze, przepraszam, ale nie poznałam pani choć wielokrotnie widziałam panią na meczach w telewizji. Flawia Stęplewska-podałam jej dłoń na co ona odwzajemniła mi uściskiem. Nie mogła sobie poradzić z wymową mego imienia i nazwiska, zwłaszcza tego drugiego, fakt było strasznie trudne do ogarnięcia dla obcokrajowca.

(...)

-Mówmy sobie po imieniu, dobrze?-zaproponowała gdy byłyśmy w salonie, piłyśmy gorące napoje i zajadałyśmy się jej pysznym wypiekiem

-Oczywiście!-wydukałam z pełną buzią-Mów mi Flaw, będzie prościej.-zaśmiałam się biorąc od niej małego Zaytseva

-O wiele prościej, wy Polacy macie bardzo trudne nazwiska do wypowiedzenia.-pokiwała głową poprawiając synkowi koszulkę-A ty mi Ash-chwyciła kubek z kawą w dłoń opierając się wygodnie o oparcie kanapy

-Żebyś wiedziała, moje nazwisko jeszcze nie jest takie złe.-machnęłam ręką

-To są jeszcze bardziej skomplikowane?-wyszczerzyła oczy nie dowierzając

-Są.-uśmiechnęłam się a mały blondynek zaczął sobie gaworzyć-Jak ma na imię?-dopytałam po chwili

-Daniele. Miał być Filippo, ale Ivanowi się źle kojarzyło.-roześmiała się na samą myśl o tym jakie skojarzenie miał siatkarz

(...)
Gawędziło nam się bardzo przyjemnie. Znalazłyśmy wspólny język, nawet nie sądziłam, że tak szybko kogoś poznam. Jakąś godzinę później usłyszałyśmy dźwięk otwierających się drzwi i huk rzuconej w kąt ciężkiej torby treningowej. Nie trzeba było się długo domyślać co to .

-Jestem kochanie!Ale jestem zmęczony... Co robiłaś pół dnia?-wparował do największego pokoju w mieszkaniu, ale stanął jak słup soli widząc żonę jego klubowego kumpla jak siedzi obok mnie.-Ooo, to już się poznałyście?-uniósł brwi do góry składając czuły pocałunek na mym poliku.

-Tak, zaprosiłam ich już na kolację. Sorry, ale jeszcze nie zaczęłam obiadu...-skrzywiłam się odchylając głowę do tyłu by na niego spojrzeć

-Dobra, zrobię sobie coś.-stwierdził opuszczając nasze towarzystwo

-Będę się zbierać, bo pewnie Ivan zaraz przyjdzie, albo już jest. Pa, do później!-rzekła żegnając się z nami i wyszła wraz z marudzącym już Daniele'm.

(...)

Na obiad zrobiłam szybkie spaghetti, na nic innego nie miałam chęci. Bartek nie protestował, bo on jest wszystkożerny. Co mu byś nie dał to wciągnie. A zwłaszcza słodkie. Wiecie, że opylił pół blachy ciasta, które wcześniej przyniosła Ash? Przed nim nawet nie ma co chować słodyczy. Kiedyś paluchem wyżarł duży słoik Nutelli brudząc się przy tym jak Oliwier.

Po południu wrzuciłam kurczaka z warzywami do piekarnika i zaczęłam się pomału szykować na przyjście gości. Ciepły prysznic, włosy spięte w luźny, ale bardzo stylowy kok,delikatny makijaż, czarne legginsy i typowo ciążowa bluzka. Wyszłam z łazienki, sprawdziłam jak tam mięso i ruszyłam do salonu. Widok taki jak zwykle: Bartosz siedzi po turecku na podłodze i gra w jakąś durną grę na PlayStation. Mówię coś do niego a ten zero reakcji. Jakby zaczarowany.

-Bartek, idź się szykuj, bo zaraz 5 a jakoś po 6 będą.-stanęłam nad nim krzyżując ręce na klatce piersiowej. Nic, nawet mnie chyba nie słucha.

-Bartek, 5 już jest.-zdenerwowana zaczęłam tupać nogą- Słuchasz mnie w ogóle?-spytałam podniesionym tonem

-Yhym, tak, tak...-mruknął dalej namiętnie wciskając przyciski na padzie. Jak on mnie słucha to ja święta Elżbieta jestem. Przewróciłam oczami odwracając się na pięcie, jednak do mej głowy przyszedł pewien pomysł. Uśmiechnęłam się pod nosem.

-Wiesz, dzisiaj byłam w tym sklepie co tu na rogu jest, robię zakupy, patrzę a tu mój były. Poprosił mnie o numer, więc mu dałam i jutro na kawę idziemy.-rzuciłam głośno wchodząc do kuchni. Nie minęła chwila a ten goryl stał za mną.

-Jaki były? Co na kawę, gdzie na kawę? Oszalałaś chyba!? -nerwowo chadzał po mym królestwie wymachując rękoma w te i we wte. Widok był cudowny, nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. Patrzył na mnie zdezorientowany.

-Żaden były! Idź się szykować, a nie histeryzujesz jak baba w ciąży.-pokazałam mu język i wstawiłam ziemniaki pokrojone w talarki do piekarnika

-A weź ty wyjdź w ogóle.-parsknął klepiąc mnie w tyłek. Sukces! Od razu wszedł do łazienki. Jestem z siebie dumna. Tylko co ja mam zrobić z tą konsolą, co? Zaczynam być o nią zazdrosna. Może sprzątając zwalę ją z szafki i powiem, że to przypadek? Hmm...albo wyleje na nią wodę...?
Kurde, podejrzewam, że Kurek nie odezwałby się do mnie już do końca życia. Lepiej nie będę ryzykować.

(...)

Nakryłam do stołu, postawiłam na nim przekąski, sok, wodę, wino. Każdy będzie miał co tylko zapragnie. Bartosz wyglancował się jak stróż w Boże Ciało, śmiałam się, że jeszcze gromnicę mu w rękę wsadzić i by wyglądał jakby szedł do Pierwszej Komunii. Okej, najważniejsze, że się postarał i mnie posłuchał. Przecież o to mi chodziło. Punktualnie rozbrzmiał dzwonek zwiastujący nadejście gości. Państwo Zaytsev z potomkiem weszli do środka, Ivan w ręku miał 0,7 l. Popatrzyłam na niego kręcąc głową. Wódka w środku tygodnia? A co to, jutro treningu nie ma? Alberto nie byłby zadowolony, że jego podstawowi zawodnicy przychodzą na kacu.
Kiedy wszyscy usiedli do stołu, z piekarnika wyciągnęłam pierzaka i ziemniaki. Zapach był powalający.
Zajadaliśmy się smakołykami rozmawiając i żartując. Daniele po wypiciu butelki mleka smacznie chrapał na naszym łożu sypialnianym a chłopaki wzięli się za otwieranie butelki wódki.

-Grappa, kurwa innej nie było.-Ivan polał trunku sobie i Bartoszowi a ja z podziwem przysłuchiwałam się Włochowi, który choć w tej chwili mówił po angielsku to doskonale wypowiedział po naszemu "kurwa"

-Sam bimber.-Kurka aż otrząsnęło kiedy opróżnił zawartość małego naczynia

-Nie masz tam czegoś polskiego? Np ta wasza...jak ona tam...Żubrówka?-myślał, myślał aż wymyślił. Patrzcie państwo, nawet polska wódka we Włoszech znana.

-Ivan, nie mieszajcie, w końcu wypiliście już pół tego czegoś.-blondynka niezadowolona z tego, że jej mąż pije alkohol skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i wyszła udając się do syna

-Oj oj, to jak Kuraś, masz coś?-odprowadził Ash wzrokiem po czym przeniósł wzrok na przyjmującego. A Bartosz jak to Bartosz, od razu poleciał do barku i... wyciągnął! Nie Żubrówkę a Żołądkową Gorzką De Luxe.

-Polska najlepsza, bania przynajmniej nie napierdala po niej.-postawił ją na stole i objął mnie ramieniem- Moi rodzice za tydzień przylatują-rzekł z uśmiechem a ja z wrażenia zakrztusiłam się przeżuwaną mandarynką. Tylko nie teściowa! Każdy tylko nie ona. Teścia uwielbiam, ale tą wiedźmę to powinno się w kosmos wystrzelić.

-Twoja mama?!-wydusiłam odchrząkając głośno- Ivan, przenocujecie mnie te parę dni jak ona tu będzie?-z miną kota ze Shreka popatrzyłam na Zaytseva  a ten wybuchł śmiechem.

-Widzę, że kochasz swoją teściową jak ja moją. Stara lampucera, aż nóż się w kieszeni otwiera-mówił kręcąc głową-Wpadaj, mamy wolny pokój!

-Ale wy jesteście, jak można teściowej nie lubić?-No tak, Kurek nie wiedział jak to jest, bo moja mama mu życia nie uprzykrzała

-Ty mnie nie denerwuj, jak twojej matce wszystko przeszkadza. Ciągle tylko łazi za mną i mówi:" Oj ten mój synuś schudł ostatnio, nie gotujesz mu", "Jak ty wycierasz te szafki, wszędzie jest kurz!", "Nie noś takich bluzek, bo za bardzo brzuch obciskają"-naśladowałam jej mimikę, ruchy i głos co wywołało śmiech wśród mężczyzn- Wszystko moja wina. Cukier za słodki, wina Flawii. Woda za mokra, wina Flawii. Ja tego nie wytrzymam.-westchnęłam ciężko opierając głowę o bok Bartosza.

Śmiali się ze mnie a ja to naprawdę przeżywam! Nie zniosę wizyty tej baby, prędzej w wariatkowie wyląduję. Dobrze, że chociaż pan Adam jest NORMALNY.
Koło 23 Ivan i Ash z synem zmyli się do siebie a ja musiałam tego mojego wielkoluda zaprowadzić do łóżka. Był tak schlany, że ja  nie wiem jak on jutro wstanie. Z resztą Ivan nie lepszy. Można powiedzieć, że na czworaka opuścił nasze mieszkanie.




________________________________
Witamy we Włoszech! :) Nowy rozdział w życiu Bartka i Flawii, na razie jest fajnie, ale obiecuję wam, że już nie długo... :)
Zapraszam do czytania i komentowania, Monika!  :) :*

8 komentarzy:

  1. zapraszam na mojego drugiego bloga na rozdział 15
    na http://milosc-i-skoki.blog.onet.pl/

    Pozdrawiam Aldona :)
    P.S
    już biorę się za czytanie tego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no nie ale fany, ja chcę więcej :)
      Teściowa- współczuję. Kurek i wódka polska we Włoszek. Po prostu mnie rozwala. Tak jak cały odcinek. Oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu
      Czekam na następny i pozdrawiam Aldona ")

      Usuń
    2. Dzięki wielkie :*
      Byłam u ciebie, ale nie ogarniam dodawania komentarzy na onecie :D haha, muszę tak nadrobić zaległości, ale ostatni rozdział przeczytałam :)

      Usuń
    3. Zapraszam na nowy rozdział numer 10 na
      www.tylko-mnie-kochaj-prosze.blogspot.com

      Pozdrawiam Aldona :)

      Usuń
  2. Chciałabym zobaczyć tak "trzeźwego" zarówno Kurka jak i Zaytseva. C do twojej prośby u mnie na www.siatkarskie-miniaturki.bloog.pl będą opowiadania o wszystkich złotkach z Sofii. Mogę zdradzić, że następne (które dodam za tydzień lub w przyszły piatek) będzie właśnie o Bartku. Co do moich dłuższych opowiadań owe były. Wystarczy, ze włączysz wpis "hej hej". Tam są linki. Pozdrawiam
    Vea

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, już się nie mogę doczekać! :)
      Właśnie zobaczyłam twoje opowiadania później, jak już dodałam komentarz :)
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  3. Nareszcie jestem!
    Oba zaległe rozdziały przeczytane i wypadałoby skomentować.
    Co do poprzedniego - to brawa dla Flawii za tak szybką i rozważną reakcję, odebranie porodu to nie taka prosta sprawa przecież jest. Tylko szkoda, że sukienka do wyrzucenia i ten brudny samochód... ale mogę sobie wyobrazić uśmiech na twarzy dziewczyny, kiedy dostała sms-a z informacją, że dziecko nazwali Flawia na cześć dziewczyny Kurka :) Za to reakcja Bartka mnie powaliła na kolana, no prawie. Jak to kto jest w ciąży? No ludzie, trzymajcie mnie! Z tymi gratulacjami to żeś dojebał, Kurek, nie ma co. Dobrze, że jako tako się to wszystko zakończyło i że Bartek się cieszy z tego, że zostanie ojcem!
    A teraz aktualny rozdział - Flawia chociaż będzie miała z kim pogadać na babskie tematy, poradzić się czy coś takiego - Ash. Taki Zaytzev jako sąsiad... zazdroszczę! Teściowa - strach się bać, normalnie. Ale to już chyba z reguły tak jest, że nikt za nimi nie przepada, a jak jeszcze ci dopiekają tak jak matka Kurka to ja dziękuję. Taaa, widać, że polska wódka, bo Ivan aż na czworaka wrócił do swojego mieszkania, haha! :P
    Czekam na poród Flawii i ja sobie mogę wyobrazić reakcję Bartka, oj tak, nawet aż za dobrze.

    PS. pierwszy rozdział - i-am-alive-again.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teściowe to wiedźmy na miotłach latające :D
      Oooo, ja tu już coś wykombinuję by reakcja Bartka była nieziemska :P
      Dzięki za komentarz, buźka :*

      Usuń