poniedziałek, 12 maja 2014

To tylko złe przeczucie.

2 w nocy, zerwałam się z przeraźliwym krzykiem, cała zapocona ciężko dysząc i  odgarnęłam mokre od potu włosy do tyłu zanosząc się płaczem. Bartek rozespany, lecz równie przerażony jak ja poderwał się do pozycji siedzącej.

-Co ci jest?!-był wyraźnie zaniepokojony widząc jak nie mogę powstrzymać płaczu. Znowu ten sam koszmar, Artur, samochód, las, ucieczka, sąd, wyrok... Jednak jakby tego było mało przyśniło mi się dziecko, być może nasze,  nie wiem. Szłam z nim na spacer, znikąd zjawił się Artur, szarpał mną i koniec. Obudziłam się. Czy to się kiedykolwiek skończy? W końcu zaczęłam jakoś normalnie funkcjonować, żyć a przeszłość i tak nie daje o sobie zapomnieć, teraz gdy jestem szczęśliwa, a przynajmniej tak mi się wydaje...


-N-nic... miałam zły sen, to wszystko.-odwróciłam głowę w prawą stronę by nie daj Boże nie spotkać się z jego spojrzeniem. Zaciskając powieki ułożyłam się na boku, plecami do chłopaka, ale ten za wszelką cenę chciał wiedzieć o co chodzi, więc przybliżył się do mnie i kładąc rękę na mym brzuchu zaczął:

-Chcesz pogadać?-przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. Pierwszy raz poczułam, że jego dotyk mnie drażni a wręcz odpycha. Przypomniały mi się wszystkie wydarzenia sprzed prawie 9 lat.

-Nie dotykaj mnie, proszę...-szepnęłam wstając szybko na równe nogi. Patrzył na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami, chciał dobrze, chciał mnie pocieszyć a ja go odepchnęłam...

-Dlaczego? Powiedz mi, co ci się śniło, co się stało?

-Po prostu mnie nie dotykaj!-wykrzyczałam ze złością, tak że być może całe piętro mnie usłyszało.

-Nie krzycz, noc jest, ludzie śpią!- powiedział podniesionym tonem podchodząc do mnie. Ujął mą twarz w dłonie, z jego oczu mogłam wyczytać wiele pytań. Nie wiedział co się stało, a ja go od siebie w tej chwili odsuwałam zamiast powiedzieć co jest grane. Nie było to dla mnie łatwe, choć Kurek wiedział co kiedyś mnie spotkało, myślał, że już dawno zostawiłam to za sobą. Ja też tak myślałam...

-Odwal się ode mnie, daj mi spokój,błagam cię...-zagryzłam wargę i wyszłam z sypialni. Zostawiłam go tam totalnie zdezorientowanego. Było mi tak źle i głupio, ale ja nie potrafię chyba żyć normalnie. Wydawało mi się, że już jest dobrze, bo długi czas nic mi się nie śniło, nie myślałam o tym a tu proszę, znowu to samo. Położyłam się na kanapie, nakryłam kocem i próbowałam jakoś usnąć. Jako, że mebel strasznie niewygodny to nie mogłam tam wyleżeć, wszystko mnie wszędzie gniotło. Usiadłam, zegar wybijał 3:00. Bartek pewnie położył się na drugi bok i przyciął komara dalej, w końcu o 7 musiał wstać na trening. Myliłam się. Przyszedł do salonu, przysiadł się i jakieś 15 minut wpatrywał się we mnie bez słowa.

(...)

-Chodź do sypialni, tu się nie wyśpisz...-niepewnie chwycił mnie za rękę, ale ja ją zabrałam. Nie patrzyłam na niego, nie mogłam, nie chciałam. Boże, kobieto! Przecież on ci nic nie zrobił, kocha cię a ty co??? Biłam się ze swoimi myślami chowając twarz w dłoniach.

-To ja tu będę spał.- stwierdził stając nade mną. Co takiego? Kanapa 1,70 długości a on chce tu spać?
Jezu...co ja odwalam... Głupia egoistka. Miałam w tym momencie ochotę spakować się i wrócić do Polski, nie zasługuję na miłość, na szczęście. To mnie przerasta, wszystko mnie przerasta i przeraża!

-Bartek, może to był błąd? Może nie powinniśmy być razem? Może ja powinnam stąd wyjechać?-wzrok utkwiłam w panelach podłogowych zatrzymując się przy wyjściu z pokoju. On nie wierzył w to co słyszy. Kochał mnie, okazywał to jak tylko mógł.

-Co ty pierdolisz?!-wkurzył się, z resztą nie dziwię się. Też bym była zła jakby on mi tak powiedział.- Co nazywasz błędem? Nas? Nasze dziecko? Kobieto, co ty mówisz?! O co ci chodzi?!


-Przepraszam, ale ja nie mogę...myślałam, że jestem w stanie normalnie żyć, ale nie...

-Przestań! Przestać do cholery! Kochasz mnie?-zbliżył się na niebezpieczną odległość wbijając we mnie swe spojrzenie

-Tak, i dlatego muszę wrócić do Bełchatowa...Ze mną nie da się normalnie żyć Bartosz...-miałam taką ochotę się w niego wtulić, lecz z tyłu mej głowy krążyła jedna myśl: Kochasz go, więc  wyjedź i żyj sama z waszym dzieckiem, tak będzie lepiej!

-Kurwa! Flawia, kochasz mnie czy nie?!-wykrzyczał przytykając swoje czoło do mojego. Jego ciepły oddech i troska w oczach sprawiły, że wymiękłam, totalnie...

-Kocham...kocham...ale nie daję rady... Znowu mi się przyśnił on i nasze dziecko, tak się boję, że go kiedyś  spotkam a ty nie wytrzymasz tego wszystkiego, tych moich napadów paniki i odejdziesz.-łzy spływały po mych policzkach jedna za drugą, nie panowałam nad tym w ogóle.

-Jestem przy tobie i nigdzie się nie wybieram Flaw, zawsze będę z tobą, z wami, rozumiesz? Nie masz się czego bać.-objął mnie całując przy tym w sam czubek głowy. Mieszał palcami w mych kruczoczarnych włosach a ja wtuliłam się w jego umięśnioną klatkę piersiową.


O 7 wyszedł na trening, w tym czasie poszłam na zakupy, mały spacer. W domu zrobiłam obiad, dzisiaj schabowe i ziemniaki z surówką. Wciąż czułam się nieswojo, źle, jakby ktoś mnie obserwował. Wiem, że to tylko chory wymysł mojej wyobraźni. Tylko wymysł.

(...)
Rzucona w kąt torba treningowa, przepocona koszulka położona gdzieś w salonie. Kilka zdań wymienionych przez cały dzień. Ja w coraz to bardziej zaawansowanej ciąży, krzątająca się po domu, sprzątająca i gotująca. Tak wyglądało dalej nasze życie w Maceracie. Zwykła rutyna i monotonia. Częste kłótnie o byle gówno, ostatnio pożarliśmy się o jego matkę, która bez przerwy mnie karciła za cokolwiek. Kiedy w końcu nie wytrzymałam i jej odpyskowałam, tak że poszło jej w pięty to po ich wyjeździe dostałam opierdol ob Kurka. No chłopie! Albo jesteś ślepy i głuchy na to co twoja matka wyrabia, albo ja nie wiem...Zaczynam mieć tego wszystkiego dość. Bartka, pani Iwony, tych całych Włoch, siatkówki, tego że go ciągle nie ma i...
Nasza córka na świat przyjdzie za jakieś dwa miesiące, Cucine Lube Banca przez ligę pędzi jak burza. Jak do tej pory przegrali tylko jeden mecz w sezonie. Byłam na każdym ich meczu, muszę powiedzieć, że atmosfera tu a w Polsce na trybunach to dwie różne sprawy. Tu nie ma takiego zainteresowania siatkówką.

Mamy 16. marca. Bartka jak zwykle nie ma. Siedzę sama w domu, nogi mi puchną, bolą mnie plecy, chodzić nie mogę. Boże, narzekam jak stara baba. Nie ważne. Dostałam telefon, że Zośka urodziła dzisiaj rano chłopca, ślicznego i zdrowego. Ciekawe jak zareaguje Bartman?

-Zbyszek, pragnę cię poinformować, że zostałeś ojcem.-rzekłam bez ogródek kiedy atakujący Modeny odebrał telefon

-No i...?-dopytał chamsko a we mnie aż się zagotowało

-No i...jak się nie pospieszysz, to Zośka twoich danych w akcie urodzenia nie poda i nigdy Michała nie poznasz. Leży w wojewódzkim w Bełchatowie.-rozłączyłam się kładąc telefon na komodzie. Czy to coś da...? Hmm...nie liczę już na to, że ten debil będzie chciał zmienić całą sytuację, że pojedzie do Polski by zobaczyć swe dziecko... Na nic nie liczę.


(...)

17. marca- Bełchatów, szpital.

Zosia leżała razem z Michałkiem w sali, czekała na kobietę, która przyniesie jej papiery do adopcji. Nie zamierzała podać Zbigniewa jako ojca, w akcie urodzenia miał widnieć wpis OJCIEC NIEZNANY.
Rodzice adopcyjni to młode małżeństwo, koło trzydziestki. Zamożni lekarze mający willę i trzy samochody, do tego kasy jak lodu. Świetny dom dla malucha. Ruda długo ich szukała, ale w końcu znalazła.
Dzisiaj wszystko miało się skończyć. Synek miał pojechać z nowymi rodzicami a Zosia miała zapomnieć o wszystkim co się zdarzyło w ciągu ostatnich 9 miesięcy. Wszystko poukładała sobie w głowie, jednak nie myślała, że coś takiego się zdarzy, że jej plany ulegną diametralnej zmianie.
Spała, ktoś wszedł do sali. Sądziła, że to ta pani, na którą czekała, ale jej oczom ukazał się ktoś inny, ktoś kto stał nad łóżeczkiem Michała i bacznie mu się przyglądał.



__________________________
Kim jest ten ktoś? Jak sądzicie? :)
Sorry za to u góry, ale wena mi umknęła :P
Zapraszam do czytania i komentowania, Monika :*

2 komentarze:

  1. Flawia ma humorki. Dobrze, że nagadała przyszłej teściowej,a co tam. Ja myślę, że to jednak Zibi chciał zobaczyć swego pierworodnego. Nie mogę doczekać się następnego i mam nadzieje że Flawia jednak nie wróci do Polski. Co do weny to moim zdaniem ci nie uciekła.

    Pozdrawiam Aldona :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że w szpitalnej sali pojawi się Bartman. I proszę niech te sny nie będą prorocze ( a zakładam, że tak właśnie będzie), bo to nie wróży nic dobrego.
    Pozdrawiam
    Vea
    www.siatkarskie-miniaturki.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń