poniedziałek, 19 maja 2014

Kiedy znajdziemy się na zakręcie, co z nami będzie?

"Kiedy znajdziemy się na zakręcie, co z nami będzie? 
Świat rozpędzi się niebezpiecznie,
co z nami będzie?
nawet jeśli życie dawno zna odpowiedź,
może lepiej gdy nam teraz nic nie powie..."


Wieczorem wzięłam laptopa na kolana by sprawdzić połączenia lotnicze Macerata-Częstochowa. Jutro z rana jest jakiś lot, ale najgorsze jest to, że może już nie być ani jednego biletu. Wybrałam numer do pobliskiego portu lotniczego, by zapytać o wolne miejsca. Na szczęście było ich sporo, więc mogłam już jutro wrócić do Polski. Wyjęłam z szafy największą walizkę i zaczęłam się pakować. Nie obyło się bez łez oczywiście, to nie było łatwe.

Nie wrócił na noc. Budziłam się co godzinę, by sprawdzić czy miejsce obok mnie jest zajęte, lecz za każdym razem widziałam pustkę. Nie wiem gdzie poszedł. Może do jakiegoś nocnego klubu, może do któregoś kumpla, albo... Tylko Bóg jeden wie co się z nim działo. O 6 rano wygramoliłam się z łóżka, dziecko było niespokojne, jakby wyczuwało co jest grane. Ogólnie czułam się źle. Zamówiłam taksówkę a przed napisałam karteczkę, którą zostawiłam na stoliku w salonie.

Odprawa trwająca o dziwo tylko 40 minut i lot, który odbył się z małym opóźnieniem. Chwilę po 12 wylądowaliśmy w Częstochowie, kolejna odprawa i... i co teraz? Nie mam jak się dostać do Bełchatowa, a przecież te dwa miasta dzieli jakieś 64 km drogi. No nic, zadzwoniłam po kolejną taryfę. Dobrze, że mieszkania w Bełku nikomu nie wynajęłam ani nie sprzedałam.

Po ponad godzinie jazdy stanęłam przed swoim blokiem. Nikt nie wiedział, że wróciłam. Ciągnąc za sobą walizkę próbowałam wejść po tych cholernych schodach na górę. Na szczęście zjawił się sąsiad, który zdziwiony mym widokiem pomógł mi wejść na piętro. Podziękowałam mu i pomału rozpakowałam swoje rzeczy. Potwornie zmęczona usiadłam na kanapie, nogi położyłam na szklanym stole i głaszcząc się po swoim dużym już brzuchu zaczęłam:

-Damy sobie same radę kochanie, nic się nie martw... Mamusia kocha tatusia i dlatego wróciłyśmy do Polski, nie mogę go tak krzywdzić, wiesz?-westchnęłam ciężko zaciskając powieki. Jakby na odpowiedź mała kopała mnie nóżkami a ja idealnie odczuwałam to na swych dłoniach.

(...)

Macerata:
Bartosz:

Wróciłem do domu dopiero po południu po skończonym treningu. Miałem dość tego wszystkiego. Tych kłótni, nieodzywania się do siebie. Wbrew pozorom dla mnie to też było ciężkie. Gdzie byłem całą noc? Zostawię to bez odpowiedzi. Chyba nie chcecie wiedzieć... Złapałem za klamkę sądząc, że mieszkanie jest otwarte, jednak zaraz musiałem sięgnąć po klucz. W środku panowała cisza, nie było słychać telewizora, radia ani innych domowych odgłosów. Obszedłem wszystkie pomieszczenia,  nigdzie jej nie było. Sądziłem najpierw, że poszła na miasto, ale kiedy w me ręce trafiła karteczka przeraziłem się nie na żarty.


"Wybacz Bartek, ja tak dłużej nie mogę, nie potrafię...Nie chcę cię krzywdzić, dlatego też wracam do domu, do Bełchatowa. Nie martw się o nas, wszystko będzie okej. Zajmij się grą, życzę ci złotego medalu. 

PS Kocham cię... 
Flawia"

Po mych polikach spłynęły łzy. Pierwszy raz odkąd pamiętam. Zawsze starałem się je powstrzymywać, bo przecież mężczyźni nie płaczą. Teraz nawet nie próbowałem. Osunąłem się pod ścianą wyciągając komórkę z kieszeni. Najpierw wybrałem numer do Flawii, ale nie odbierała. Zrezygnowałem po 15 próbach. Kolejną osobą była jej siostra, Dagmara. Długo na odebranie telefonu czekać nie musiałem...

-Co tam szwagier? Przylatujecie na Wielkanoc?- spytała z uśmiechem na twarzy trzymając ponad rocznego Antosia na rękach

-Flaw wróciła do Bełka, błagam cię jedź do niej i zobacz czy wszystko z nimi w porządku, bo nie odbiera ode mnie telefonu.- zagryzłem  mocno wargę stukając tyłem głowy o ścianę

-Jak to wróciła? Co się stało?!- wystraszona tym co jej właśnie przekazałem aż usiadła pod wpływem uginających się kolan

-Nie pytaj Daga... Idiota ze mnie, pojebany idiota. Nawet nie starałem się jej zrozumieć, tylko wpędziłem ją w poczucie winy.-mówiąc to przetarłem czerwone od łez oczy i podniosłem się biorąc w dłoń nasze wspólne zdjęcie, na którym staliśmy przytuleni do siebie


-Dobra, nie ważne teraz! Już do niej jadę!-rozłączyła się i szybko ubrała dzieci po czym wskoczyła do samochodu.


(...)

Bełchatów:
Flawia

Położyłam się spać.  Ciągle myślałam o Bartku, o tym czy już wrócił do domu, czy przeczytał mój list, co sobie pomyślał, co teraz robi... Nie chciałam by tu teraz przyjeżdżał, miałam nadzieję, że nawet coś takiego mu przez myśl nie przeszło! Obudziło mnie walenie do drzwi. Ktoś był tak natarczywy, że chcąc nie chcąc musiałam wstać i otworzyć. Winiarska na samym wejściu wzięła mnie w ramiona tuląc do siebie jak małą dziewczynkę. Cała ona, moja kochana starsza siostra, która zawsze mnie broniła przed kimkolwiek, pocieszała, rozmawiała. Zawsze mogłam na nią liczyć. Oliwier, który stał tuż obok niej wtulił się w moją nogę mówiąc:

-Fajnie, że jesteś ciociu. Stęskniłem się!-posłał mi słodki uśmiech a'la Michał Winiarski a ja odrywając się od Dagi z trudem, gdyż przeszkadzał mi brzuch, ukucnęłam całując go w policzek

-Też się stęskniłam Olo, idź do kuchni coś ci przywiozłam.-puściłam mu oczko na co blondyn ochoczo pobiegł by sprawdzić co to. Jaki okrzyk wydał z siebie widząc całą torbę słodyczy prosto z Włoch. Zaśmiałam się i wzięłam Antka na ręce.

-Dla ciebie też coś mam, zaraz zobaczysz.-przemieszałam dłonią w jego gęstych włosach a na jego twarzy zagościł ogromny uśmiech

-Cio-cia, cio-cia!- krzyczał klaszcząc przy tym w łapki co wywołało u mnie zadowolenie. Tylko Dagmara stała z boku z miną bardzo poważną.

-Pogadajmy, Kurek do mnie dzwonił. -skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i udała się do dziennego. Zrobiłam nam coś do picia, młodzi Winiarscy zajęci byli sobą. Oli zajadał się żelkami a Antek siedział na podłodze bawiąc się nowym samochodem od kochanej cioci. Opowiedziałam jej o wszystkim, dokładnie krok po kroku opisałam jej to co działo się ostatnio między mną a Bartoszem. Słuchała uważnie co jakiś czas spoglądając na swych synów, upewniając się czy aby na pewno wszystko z nimi okej. Chciałabym być taką matką jak ona. Mam nadzieję, że taka będę.

(...)

-Co teraz chcesz zrobić?-przyjrzała mi się bardzo uważnie dopijając kawę

-Nie wiem, ale na pewno nie chcę teraz do niego wracać... Musimy pobyć trochę osobno, bo to wszystko za szybko się rozwinęło. Ciąża, przeprowadzka...jeszcze tylko ślubu brakuje...-pokręciłam głową z grymasem zastanawiając się poważnie nad tym wszystkim

-Tak miało być Flawia, nic nie dzieje się bez powodu, ale masz rację...pobądźcie trochę sami, może dobrze wam to zrobi? I co najważniejsze...dla niego to też jest ciężkie, nie wie jak ma się zachowywać w obliczu twojego strachu wiesz przed czym. Pogadam z nim o  tym, postaram się jakoś to ogarnąć...

-Dziękuję, ale lepiej nie.-stwierdziłam stanowczo- Nie dziwie mu się, że tak reaguje, ja chyba mam naprawdę problem i powinnam się leczyć.-spuściłam wzrok uprzednio posyłając jej wymuszony uśmiech. Złożyła usta w wąską kreskę wpatrując się we mnie bacznie z troską w oczach. Ponownie zaczął dzwonić mój telefon, to Bartek. I co ja mam zrobić? Odebrać, rozłączyć? Wyłączyłam telefon kładąc go na komodzie koło telewizora. Wiem, że nie powinnam tak robić, ale to dla naszego dobra. Tak to sobie tłumaczyłam w tamtej chwili. Jakiś czas później Winiarscy wrócili do siebie a ja zaczęłam sprzątać. Niby nikogo tu nie było przez ponad 2 miesiące, ale kurzu na szafkach co niemiara. Przynajmniej miałam zajęcie i nie myślałam o tym co zwykle. Pod wieczór wyszłam na małe zakupy, bo lodówka stała pusta. Wzięłam masło, ser żółty, mleko, chleb, wodę mineralną, podeszłam do kasy i idąc z powrotem do siebie usłyszałam znajomy głos, głos którego nigdy nie chciałam więcej usłyszeć, ale moje wcześniejsze obawy się potwierdziły. Stanęłam niepewnie oglądając się za siebie. Wysoki brunet, z lekkim zarostem zbliżał się w moją stronę. Wokół było wielu ludzi, jak to na mieście, więc niby nic mi nie groziło, ale...

-Kopę lat-uśmiechnął się chamsko mój oprawca stając blisko mnie. Doznałam jakby paraliżu. Chciałam uciec, ale nie mogłam się ruszyć. Patrzyłam na niego ze strachem. Nic się nie zmienił, wygląda tak samo jak 9 lat temu.

-Nie cieszysz się, że mnie widzisz? Flawia, no wiesz...?-uniósł brwi do góry jakby zawiedziony by po chwili dodać- W ciąży jesteś? Kim jest ten szczęśliwiec, co?-chciał położyć dłoń na mym brzuchu jednak w tej chwili odsunęłam się kilka kroków do tyłu

-Co ty tu robisz?-szepnęłam cicho, gdyż ścisk gardła nie pozwolił mi na więcej

-Jak to co? Mieszkam tu! Po wyjściu z więzienia wyjechałem do USA, ale doszedłem do wniosku, że się za tobą stęskniłem.-mówił to jak jakiś psychopata. Właśnie zaczęłam żałować, że przyleciałam do Polski. Gdybym tam została nie wpadłabym na niego, a jeśli nawet to obok byłby mój chłopak. Odwróciłam się na pięcie i widząc jak zaraz obok podjeżdża autobus miejski postanowiłam do niego wejść. Zdążyłam w ostatniej chwili. Artur wykrzyczał za mną jeszcze:

-Do zobaczenia!

Usiadłam koło jakiejś starszej pani kładąc reklamówkę na podłodze i zaczęłam płakać. Nie zwracałam uwagi, na to że ludzie się na mnie patrzą. To nie było ważne, ważne jest to, że mój koszmar znowu się zaczyna. Co ja mam teraz zrobić?



__________________________
Ann, nie wyskakuj z okna, proszę! :) :D
Wena znowu mnie dopadła jak widać, Artur wrócił, trochę namiesza w życiu głównej bohaterki.

Polska z 9 pkt na koncie po polskiej rundzie kwalifikacji :) Ach, cóż za szczęście mnie ogarnęło! :) Oby tak dalej! :)

Jak widzicie postanowiłam dodawać nowości 2 razy w tygodniu, tj poniedziałek i czwartek :)
Zapraszam do czytania i komentowania :)
Monika

7 komentarzy:

  1. No nie ja się chyba zabiję. Jak ona mogła wrócić do Polski . Normalnie nie wytrzymam.
    Jeszcze jej sen się sprawdza. Spotkała największego wroga w swoim życiu. A on ? nic sobie z tego nie robi. Myślę, że będą z nim kłopoty i Flawia przeżyje jeszcze jeden koszmar, ale mam Nadziej, że Bartek ją uratuje.
    Pozdrawiam Aldona :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy ja dobrze przeczytałam ? Wróciła do Polski?...Siedzę i wpatruję się w ten ekran jak zahipnotyzowana..
    Potrafisz mi namieszać w głowie kochana!
    Teraz to już w ogóle brak mi słów ...a co do dalszych losów to nawet nie potrafię sobie Ich wyobrazić..
    Czekam na następny ... zniecierpliwiona.

    Ann.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaa... dobrze że mam pokój na parterze , bo już byś komentarzu nie zobaczyła kochana !

      Ann.

      Usuń
  3. Wooo.. ile mnie tu nie było, co? A nieważne. Nareszcie wróciłam! :)
    Zibi poszedł po rozum do głowy i nie zgodził się na adopcję jego synka i sam chce je wychować, czy tam utrzymywać, no, na pewno nie chce zostawić Zosi samej. No, Bartman, oby tak dalej!
    Za to u Bartka i Flawii psuje się... bu. Ta wyjechała do Bełchatowa z myślą, że wszystko sobie poukłada, pozbiera myśli... a tu spotyka Artura i wspomnienia wracają. Zaczynam się o nią bać, o nią jak i o jej dziecko!!! Oby ten psychopata nie zrobił czegoś głupiego.

    PS. nie wiem czy widziałaś, ale zapraszam na: http://i-am-alive-again.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak się stęskniłam za Twoim pisaniem, że postanowiłam tu wpaść. Szybciutko nadrobiłam zaległości i teraz już mogę czytać na bieżąco. To opowiadanie jest świetne! Tak się wciągnęłam, że cały czas nie mogę się doczekać nowych roździałów. Flawia chyba oszalała. Tak normalnie sobie wróciła? A ten Artur to na serio psychopata jakiś. Miejmy nadzieję, że Kurek znowu zaopiekuje się główną bohaterką. To do czwartku! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Nareszcie! Gdyby nie to,że nie miałam internetu już dawno dodałabym tu komentarz :) Jak zobaczyłam twój komentarz na blogu to myślę tak "O nie! Nie ma mowy.Za dużo blogów". Ale jak przeczytałam pierwszy rozdział,to od razu mnie zaciekawiłaś! I dobrze,że jednak przeczytałam to opowiadanie .Dziękuję,że dałaś mi tego linka w komentarzu. Nawet nie wiesz ile raz śmiałam się z tego Winara kochanego . Uwielbiam go,w tym opowiadaniu i w relau,mój ulubiony siatkarz i do tego Kurek jest *.* Mega świetne rozdziały masz. Tyle razy wywołałaś śmiech i uśmiech na mojej twarzy z powodu Kurka i Flawi czy Winiarskich :) A przy tym rozdziale puściły mi się nieco łzy. Kurde czemu Kurek dopiero teraz dostrzegł co zrobił? Gdyby nie jego obwinianie Flawi za wydarzenie z przeszłości to byli by teraz szczęśliwi. A tak rozłąka. Nienawidzę,kiedy zakochani cierpią na swoje życzenie. Do tego ten chłopak... Oby nic nie zrobił jej ani dziecku . Pozdrawiam i weny :* Mam nadzieję,że ucieszy cię wiadomość na moim blogu :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy kolejny kochana?:D

    ------------
    Zapraszam na http://wiaze-z-toba-codziennosc.blogspot.com/ gdzie pojawiła się jedenasta odsłona codzienności , będzie Nam bardzo miło jak zajrzysz.

    Ann i Klaudia.

    OdpowiedzUsuń