czwartek, 15 maja 2014

Lepiej późno niż później.

Bełchatów:

-Zbyszek?!-Zosia nie dowierzała własnym oczom. Jak to? Co on tu robi? Przecież nie chciał dziecka, mówił, że to nie jego, że ma się wypchać, do końca był obojętny a teraz specjalnie przyleciał z Modeny tu do Bełchatowa?! O co tu chodzi? Ruda kilka miesięcy temu podjęła decyzję o oddaniu Michałka do adopcji a teraz? Teraz wszystko może ulec zmianie.

-Wygląda jak ja kiedy byłem mały...ten nosek...-zakrył usta dłonią by po chwili schować w nią całą twarz. Długo się nie odzywał, patrzył na śpiącego noworodka swymi zielonymi, teraz błyszczącymi się w dodatku oczyma. -Nie pozwolę oddać go do adopcji, to jest też mój syn, mam do niego takie same prawa jak ty.-przeniósł na nią wzrok i usiadł na krześle przy łóżku. Maciejewska nie kryła złości i żalu do siatkarza.

-Teraz taki tatuś kochany? Teraz kiedy sprawy z adopcją są już dopięte na ostatni guzik, rodzina przygotowała pokoik dla Michasia, kupiła dla niego wyprawkę, oswoiła się z myślą, że w końcu będą mieli swoje wymarzone dziecko? Teraz do cholery się odezwałeś?! A gdzie byłeś jak chodziłam w ciąży i nie miałam nawet na wizytę u ginekologa?!-chciało jej się płakać, z trudem się powstrzymywała, lecz doszła do wniosku, że zbyt dużo wylała łez przez tego imbecyla. Nie warto. Zbyszek siedział ze spuszczoną głową słuchając tego co ma mu do powiedzenia matka jego dziecka. Wiedział, że źle zrobił. Powinien był się inaczej zachować, ale czasu nie da się cofnąć. Stało się, po prostu. 

-Flawia do mnie wczoraj dzwoniła, powiedziała mi, że jeśli się nie pospieszę to już nigdy nie zobaczę własnego dziecka a ja przecież zawsze chciałem je mieć... Przepraszam za wszystko, ale nie pozwolę na adopcję. Nie zniósł bym myśli, że mój syn wychowuje się gdzieś u obcych ludzi, tylko dlatego, że zachowałem się jak ostatni debil i gówniarz. Zosiu, pomogę wam, zawsze będziesz mogła na mnie liczyć. Pod każdym względem.-mówił tak przekonująco, było widać, że zaczęło mu zależeć. W końcu! Zośce tak naprawdę chyba ulżyło. Niby była zdecydowana, ale jak wiadomo każda matka chce mieć swe dziecko przy sobie. Teraz tak będzie. Zabierze Michała do domu i będzie go wychowywać. To nic, że nie ma dla niego nawet smoczka. Zbyszek jeszcze tego samego dnia razem z Dagmarą poszli na zakupy dla małego Bartmana. Kupili wózek, łóżeczko, ciuszki itd. Kobieca ręka się przydała, przecież Daga ma już dwójkę dzieci to wie co z czym się je. Ruda nie podpisała papierów. Przeprosiła młode małżeństwo za to, że zrobiła im nadzieję. Bardzo to przeżyli. Nie dziwię się. Od przeszło 3 miesięcy żyli z myślą, że będą mieli syna a tu... Jakby Zibi myślał jak dorosły facet wszystko potoczyło by się inaczej. 

Wszystko się ułożyło. Nazajutrz Zofia i Michał zostali wypisani do domu, gdzie czekał już urządzony pokój. Tata Rudej był w szoku, pozytywnym. Od początku był przeciwny adopcji, ale chciał uszanować decyzję córki. Mały otrzymał nazwisko po ojcu, a w akcie urodzenia widnieje piękny wpis IMIĘ I NAZWISKO OJCA: ZBIGNIEW ANDRZEJ BARTMAN. Czego chcieć więcej? Nie mogło tak być wcześniej? Teraz ZB9 musi porozmawiać z jeszcze jedną osobą, a mianowicie z własną żoną: Joanną Michalską-Bartman, która nie ma bladego pojęcia o potomku swego męża. Nie przeczuwam tu zadowolenia i rzucenia się ze szczęściem na szyję atakującego, ale trzeba jej to powiedzieć. 


(...)
2 tygodnie później
Macerata:

Już wszystko wiem. Dostałam telefon od Zośki, nawet nie wiecie jaka była rozpromieniona! Już dawno jej takiej nie słyszałam. Dodatkowo z oddali dało się słyszeć kwilenie Bartmana Juniora. To takie słodkie. Jak widać wyszło na moje, opłacało się wtrącać w nieswoje sprawy. Przynajmniej utarłam nosa Kurkowi, który mi to odradzał!
U nas nic się nie zmienia. Coraz mniej ze sobą rozmawiamy, mijamy się, choć ja wiecznie jestem w domu to on traktuje mnie jak powietrze. Jest mi z tym źle. Nie wiem czemu tak jest. A może wiem? Tak, to przeze mnie. Przez moje wieczne napady paniki, koszmary nocne, strach. Nie daję mu się dotknąć, a jak wiadomo każdy mężczyzna ma swoje potrzeby. Od miesiąca nie uprawialiśmy seksu. A czemu? Bo ja mam jakąś cholerną blokadę psychiczną. Rozumiecie? Wy może tak, ale Bartek chyba nie... Rozwala mnie to wszystko totalnie od środka a wiem, że nie powinnam się teraz denerwować ani stresować. Tylko jak mam tego nie robić skoro wciąż mam wrażenie, że niedługo spotkam Artura na swojej drodze?! To wszystko jest popierdolone.

-Twoje ulubione.-rzekłam podsuwając pod nos talerz z pieczonym kurczakiem i ziemniakami siatkarzowi, który dopiero co przyszedł z treningu. 

-Yhym...-usłyszałam tylko kiedy zaczął jeść a ja ze spuszczonym wzrokiem podeszłam pod okno i przyglądałam się temu co dzieje się na ulicach Maceraty.

-Dlaczego taki jesteś, co?-nie wytrzymałam tej grobowej ciszy jaka panowała już od kilkunastu minut. Bartek odchrząknął głośno odsuwając pusty talerz ze sztućcami na sporą odległość od siebie. Patrzyłam na niego oczekując czegokolwiek. 

-Jaki? Zimny, obojętny?!-wstał z krzesła po czym wyjął zimne piwo z lodówki i je otworzył upijając łyk- Powiedz mi jaki mam być, skoro ty mnie od siebie odsuwasz, co? Nie pozwalasz się dotknąć, zbliżyć...Ja nawet nie pamiętam smaku twych ust... 

-To nie tak Bartek...ja...-podeszłam do niego chcąc powiedzieć coś więcej, ale nie mogłam, gdyż wszedł mi w słowo

-Masz paranoje kobieto. Żyjesz tym co się stało wiele lat temu, nie liczysz się z tym co dzieje się teraz.-znacząco podniósł ton co wywołało u mnie lęk przed kolejną kłótnią

-Mówiłam ci, że nie potrafię inaczej.

-To jest chore Flawia, może zacznij się leczyć, bo tak nie da się żyć!-wykrzyczał mi to  z pretensją prosto w twarz i wyszedł. Tak po prostu wyszedł z mieszkania zostawiając mnie po raz kolejny samą. Trzask drzwi rozległ się po całym lokum a ja znowu zapłakana wskoczyłam do łóżka opatulając się kołdrą. 



______________________
Mamy kryzys! I to dosyć poważny jak widać.
Na szczęście Zbych zmądrzał i chociaż Zosia ma się z czego cieszyć :)

***
Już jutro pierwszy mecz reprezentacji! Jak ja się nie mogę doczekać! :)
Ogólnie miałam dodać jutro rozdział, ale że mamy meczyk to nie miałabym jak, prawda? :P

POLSKA BIAŁO-CZERWONI!!!!!

Do następnego! Zapraszam do czytania i komentowania :)
Monika


5 komentarzy:

  1. Wiedziałam ze w szpitalu znajdzie się Zibi. Co do kryzysu Flawii i Bartka to mam nadzieje, ze szybko się uporaja i co najważniejsze Flawia nie wróci do Polski, a mam takie przeczucie. Oszto moje głupie przeczucia. Mam również nadzieje że żoneczka Zibiego z zazdrości nie zabije Zośkii nie zrobi coś Juniorowi. czekam na następny.:-)
    Pozdrawia Aldona :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ogólnie rozdział dobry, aczkolwiek sama końcówka nieco depresyjna. Liczę, że oni się pogodzą.
    U mnie historia Bartka pojawi się nieco później gdyż w piątek jestem u koleżanki na meczu i przyciągnie się nam to aż do soboty (miejmy nadzieje, że będzie co świętować).
    Pozdrawiam
    Vea
    www.siatkarskie-miniaturki.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak Flawia wróci do Polski to obiecuje wyskoczę z okna ... no jak to tak ?
    Zibi i szpital , tu mam mieszane uczucia ..kurcze niedobrze...
    Zośkę po prostu uwielbiam no!:D
    Czekam na kolejny :) ZNIECIERPLIWIONA!

    Ann.
    http://wiaze-z-toba-codziennosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. http://oplaca-sie-walczyc.blogspot.com/
    Zapraszam i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Doczekam się kolejnego ?
    -------------
    Ann.
    Zapraszam na http://wiaze-z-toba-codziennosc.blogspot.com/ , gdzie pijawiła się dziesiąta odsłona. Bedzie Nam bardzo miło jak zajrzysz.

    OdpowiedzUsuń