Wielki smutek, żal i złość do samej siebie. Obwiniałam się o to, że Amelka nie urodziła się o czasie, na początku czerwca, tak jak miało to nastąpić zgodnie z terminem wyznaczonym przez lekarza. Od czasu do czasu widać było jak podnosiła swoją malutką, delikatną rączkę, na której miała cienką przepaskę z datą urodzenia i nazwiskiem. Kiedy tylko zaczynała płakać to pielęgniarka dyżurna do niej podchodziła, co jakiś czas zmieniała jej pieluszkę i karmiła ją sztuczną mieszanką mleka. Kolejna rzecz, nie mogłam jej sama karmić. Ani piersią, ani butelką. Nie ma nic gorszego dla matki jak taki widok. Bartkowi pewnie też nie było łatwo i przyjemnie. Widziałam to w jego oczach. Nie było w nich tego błysku co zwykle. Patrzyliśmy na nasze dzieło około 30 minut dopóki lekarz rozkazał mi pójść się położyć. Niechętnie go posłuchałam i powróciliśmy we dwoje na oddział położniczy. Położyłam się na szpitalnym łóżku odwracając się plecami do siatkarza. Nie powinnam tak robić, ale w tej chwili nie potrafiłam się inaczej zachować. Nie wiedziałam co mam powiedzieć W głowie ciągle chodziły mi ostatnie słowa Artura: "Do zobaczenia", które co chwila przeganiałam widokiem córki. Czułam na plecach wzrok Bartka, czekałam tylko na to kiedy coś powie, bo cisza otaczająca nas była nie do zniesienia.
-Co z nami będzie?-spytał cicho kładąc dłoń na mym ramieniu. Pewnie chciał bym się odwróciła w jego stronę, jednak tego nie zrobiłam
-A co ma być...? Ty wrócisz do Włoch, ja z Melą tu zostaniemy i życie toczy się dalej...-wzruszyłam ramionami odsuwając się lekko tak, żeby zabrał swą dłoń
-Nie rozumiem.-pokręcił głową
-Potrzebuję pobyć sama, nie wiem jak długo...miesiąc, pół roku, może rok...
-Nie wierzysz chyba w to co mówisz.-podniósł się obchodząc łóżko na około by po chwili przykucnąć przede mną
-Dajmy sobie czas, to nam dobrze zrobi.-mówiłam starając się unikać jego spojrzenia, lecz chcąc nie chcąc i tak na nie trafiłam. A jak już to się stało to nie mogłam się od niego uwolnić.
Kurek był zszokowany moimi słowami. Chyba nie wiedział co ma na to wszystko powiedzieć. Gdy zadzwonił jego telefon bez słowa opuścił pomieszczenie stając na korytarzu. Słyszałam tylko pojedyncze włoskie słowa, domyślając się, że to pewnie Alberto. W czasie pobytu we Włoszech załapałam trochę tamtejszego języka i mogłam sporo zrozumieć jak i się dogadać.
(...)
-Tak trenerze?-spytał niepewnie odbierając telefon od Giulianiego
-Bartek, chciałem cię przeprosić za to co powiedziałem i poprosić byś wracał jak tylko załatwisz swoje sprawy. Zachowałem się jak ostatni cham, ale to przez to, że jesteś naszym kluczowym zawodnikiem i sam rozumiesz...
Kurek uśmiechnął się pod nosem, ulżyło mu. Nie okazywał tego, ale przejął się tym całym zawieszeniem.
-Da mi trener jeszcze 2 dni, dobrze?
-Jasne, jasne. A powiedz, jak tam Flawia i dziecko, dobrze wszystko?
-Taaaaak....-przeciągnął kłamiąc przy tym z deczka- Córka mi się urodziła, ale opowiem wszystko jak wrócę.
-Gratuluję! No to pępkowe trzeba będzie zrobić, zgadam chłopaków!-zaśmiał się na co siatkarz odpowiedział tym samym i po chwili zakończyli rozmowę.
Nie wrócił do mnie tylko po dłuższych namysłach opuścił szpital. Mając mieszane uczucia pojechał do mojego mieszkania, gdzie przez internet zabukował bilet na lot do Włoch a następnie skierował się do Nysy, gdzie mieszkają jego rodzice i młodszy brat. Pewnie chciał się z nimi zobaczyć, bo mały Kuba miał niedawno urodziny i może po to by poinformować ich o tym, że zostali dziadkami? Nie mam pojęcia.
Leżałam wpatrując się w sufit. Najprawdopodobniej jutro opuszczę szpital a mała dopiero za jakiś miesiąc. Już teraz obiecałam sobie, że będę u niej codziennie. Innej możliwości nie dopuszczałam nawet do siebie.
(...)
8. kwietnia zostałam wypisana do domu. Bartek dzisiaj wylatuje, ale z rana jeszcze odebrał mnie ze szpitala. Dużo rozmawialiśmy o nas i o tym co powiedziałam wczorajszego dnia o rozłące. Nie chciał się zgodzić, ale w końcu doszedł do takiego samego wniosku jak ja. TAK BĘDZIE LEPIEJ. Dla mnie, dla niego...On liczy na stały, poważny związek, w którym ważną rolę odgrywa seks, a dla mnie to mogłoby nie istnieć... Dziwne, prawda? Ludzie zwykle nie potrafią bez tego żyć a ja jak tylko poczułam jego dłonie pod koszulką to od razu przypominało mi się wiadomo co i nici z przyjemności jaką TO cudo powinno dawać.
Jeśli kiedykolwiek znowu razem zamieszkamy to nie wiem czy będę potrafiła spełnić jego oczekiwania
.
Poleciał na rozgrywki ligowe, ja co dzień rano szłam do szpitala, gdzie prawie że do późnego popołudnia siedziałam przy córce, uczyłam się nią zajmować (pochwalę się, że szło mi co raz lepiej, choć nadal zmieniałam jej pieluszki trzęsącymi się rękoma, a to dlatego, że jest ona taka maciupka). Dni szybko leciały, ani się obejrzałam a był już 30 kwietnia. O ile nic się nie wydarzy to Amelka za tydzień będzie już przy mnie w domu. Cieszyłam się z tego powodu, ale i z tego, że od ostatniego razu nigdzie na horyzoncie nie widziałam Artura. To dobrze? Chyba tak, ale czy to nie cisza przed burzą? Po głębszych zastanowieniach nie wiedziałam co o tym sądzić. Chyba nie byłby tak wyrachowanym skurwysynem by planować coś jeszcze związanego z moją osobą?
Koło 15 wyszłam ze szpitala udając się do siebie. Pogoda piękna, typowo wiosenna. Dostałam wiadomość od ojca Bartka, że dziś planują do mnie zawitać by pierwszy raz ujrzeć swoją wnuczkę. Wcześniej nie mogli, gdyż obowiązki zawodowe im na to nie pozwoliły. Wpadłam do mieszkania biorąc się szybko za sprzątanie, bo znając panią Iwonę to zaraz by się przyczepiła, że podłoga brudna, albo talerz niedomyty na suszarce. Wypicowałam wszystko na błysk a następnie wzięłam się za upieczenie sernika z rodzynkami. Kiedyś Bartek mówił, że to ulubione ciasto jego rodzicieli, więc postanowiłam uczynić im przyjemność. O ile nie wyjdzie zakalec...
Wyjęłam pachnące ciasto z piekarnika stawiając je na szafce. Chyba się udało. Potem przyrządziłam coś do jedzenia, bo pewnie przyjadą głodni a jak wiadomo Nysę i Bełchatów jednak dzieli spory kawał drogi. Otworzyłam lodówkę by wyjąć ser fetę, ale przed przyjrzałam się dokładnie zdjęciom Amelii, które wisiały na jej drzwiach. Uśmiechnęłam się promiennie a po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Zostawiłam wszystko idąc otworzyć. Mym brązowym oczom ukazał się rozpromieniony Senior i Junior oraz jak zwykle surowa mina pani Kurek.
-Cudownie wyglądasz!-na wejściu rzekł Adam całując mnie w policzki. Zrobiło mi się bardzo miło, gdyż dawno nie słyszałam czegoś takiego od mężczyzny a zwłaszcza zaraz po ciąży
-A dziękuję panu!-posłałam mu uroczy uśmiech raz po raz zerkając na Iwonę
-Witaj Flawio.-jak zwykle oficjalnie, bez krzty radości ani czegokolwiek weszła do środka przejeżdżając palcem po półce. No tak, inspekcja sanitarna...Pan Kurek pokręcił tylko głową zniesmaczony zachowaniem żony i udał się do salonu a Kuba jak to Kuba, z tabletem w ręku od razu poleciał za ojcem i zaczął grać w gry uprzednio mówiąc mi "Cześć!".
Pokroiłam ciasto, zalałam kawy wrzątkiem i wszystko zaniosłam do gościnnego. Od razu zaczęli wypytywać się o Melę. A! Zapomniałam wspomnieć, nic nie wiedzą o mojej separacji z ich synem. Chyba tak mogę to nazwać? Niech będzie. Żyjemy w separacji.
-Jak tam nasza nusia? Masz jej zdjęcia?-podekscytowany 48-latek spojrzał na mnie z zainteresowaniem. Kiwając głową zdjęłam je z lodówki i podałam im. Nawet nie wiecie jaka byłam zszokowana. Na twarzy Iwony pierwszy raz ujrzałam delikatny uśmiech. Robimy postępy! Jakub także zostawił na chwilę swoją grę by ujrzeć bratanicę.
-Jaka ona mała!-szepnął Kubuś
-Czysty Bartek! No jakbym Bartusia widział jak mały był!-mężczyzna klasnął w ręce
-Czy ja wiem...w ogóle nie podobna do niego...-kobieta uniosła brew do góry a ja wywaliłam oczy. Jakaś insynuacja? Ja wiem o co jej chodziło, ale ku jej niezadowoleniu nie puściłam Bartka kantem i to jego córka.
-Naprawdę? Wszyscy mówią, że jest bardzo do Kurków podobna.-wtrąciłam mrużąc oczy. No nikt nie potrafi mnie tak efektownie wkurzyć jak być może moja przyszła teściowa.
-No patrz Iwona, te oczy, uszy, broda...no Bartek jak się patrzy!-Adam szturchnął ją łokciem a ona tylko yhymnęła
Nie wiem czemu, ale bardzo bałam się momentu kiedy spróbuje ona mego wypieku. Panu smakowało, Kubie także a jej...? Wzięła tyci kawałeczek na widelczyk i ostrożnie włożyła go do ust, jakby bała się że chcę ją otruć czy coś. Złożyła usta w ciupek milcząc dłuższą chwilę i odłożyła talerzyk na stół. We trójkę przyglądaliśmy się jej bacznie aż w końcu powiedziała:
-Następnym razem więcej rodzynek.
Ulżyło mi, normalnie kamień spadł mi z serca. Z resztą chyba nie tylko mi, bo pan Adam także wypuścił głośno powietrze z ust. Opowiadałam im o Melce. Chcieli wiedzieć o niej jak najwięcej a przede wszystkim jak to się stało, że urodziła się wcześniej. Chcąc nie chcąc streściłam im to jak tylko się da omijając dużo szczegółów, tu patrz Bartek i Artur. Nie muszą wiedzieć.
Nazajutrz rano zabrałam ich do małej. Stali za szybą, gdyż nie mogli wejść tak jak ja do środka. Wzięłam córkę na ręce całując ją w czółko. Spała posyłając mi delikatny uśmiech. Cudowny widok, tak bardzo ją kocham.
-Cześć słoneczko, przyprowadziłam ci gości, wiesz? Tam za szybą stoi dziadek Adam, babcia Iwona i wujek Kuba.-przesunęłam opuszką palca po jej nosku i podeszłam bliżej szyby,by dziadki mogli się jej dokładniej przyjrzeć. Brat Bartka tak bardzo chciał wejść do środka i ją dotknąć, ale zaraz został poinformowany przez ojca, że za kilka dni będzie mógł to zrobić. Iwona przyłożyła dłoń do szkła jakby przez to mogła poczuć Melkę a Adam ukradkiem ocierał pojedyncze łezki wzruszenia.
(...)
Wieczorem wrócili do Nysy a ja po ogarnięciu całego mieszkania, uporządkowaniu ubranek dla małej i innych rzeczy w końcu dopadłam się do laptopa. Sprawdziłam facebook'a, stronki plotkarskie i sportowe a na końcu weszłam na pocztę.
Reklama, reklama, durna oferta pracy, wiadomość od Dagmary:
"Michał nie daje mi żyć, chce mieć trzecie dziecko! :D Chyba go na zabieg wazektomi wyślę :D "
Śmiejąc się zaraz jej odpisałam:
"Lepiej zrób to sama jak nie będzie świadomy (upij go czy coś :D), bo do lekarza na pewno nie pójdzie! :P"
I kolejne...dawno tu nie zaglądałam, więc było tego sporo.
Nagle dotarł do mnie "świeżutki" email od anonim26****** :
"Uważaj, bo coś złego może się stać..."
Natychmiast zamknęłam laptopa podbiegając do okna, rozejrzałam się po okolicy widząc tylko bawiące się dzieci w parku a następnie do drzwi zamykając je na dodatkowy patent.
-Za co kurwa...?! No za co?!-wykrzyczałam dławiąc się łzami i osunęłam się pod drzwiami...
_______________________________
Ooooo, teraz coś kombinuję by rozszerzyć wątek Artura K. :)
W najbliższych rozdziałach okaże się być może co to będzie! :)
Nasi w piątek przegrali 3:2 ze Słowenią, a warto wspomnieć, że prowadziliśmy już 2:0...
1 pkt do tabeli po tym spotkaniu a w sobotę już gładkie zwycięstwo 3:0 i awans na ME 2015! :)
W czwartek pierwszy mecz Ligi Światowej z Brazylią, ciekawe jak to będzie?! :)
Pozdrawiam i zapraszam do czytania oraz komentowania! :)
PS Jeśli ktoś to czyta i jeszcze nigdy nie zostawił po sobie komentarza to bardzo bym prosiła by to zrobił, bo to strasznie motywuje do pisania! :)
50755805- mój numer gg, jak ktoś chce popisać o siatkówce lub ogólnie coś ode mnie chce to proszę pisać :*
Monika :*
Czyżbym była pierwsza? ;))
OdpowiedzUsuńMelka jest skarbem w głowie Flawii i to widać na pierwszy rzut oka. Nawet serce babci ta mała kruszynka już skradla :)
Nie wiem co myśleć nawet o związku Flawii i Bartka, bo tak naprawdę to go nie ma aktualnie :/. Nad czym ubolewam :p
Dziękuję za nazwanie "Pozorów Małżeństwa" cudeńkiem :*
Pozdrawiam :-*
Nawet nie wiesz jak się cieszę,że wreszcie dodałaś rozdział :3 Proszę dodawaj je częściej niż w czwartki ok? :) Amelka rządzi :D Musi być chyba bardzo ładnym dzieckiem skoro surowa babcia jej uległa :) Słodkie jest to jak Flawia się nią zajmuję,myśli o niej *.* Wiadomość od Dagmary pobiła wszystko :D
OdpowiedzUsuńHaha Winiar się nam stęsknił za kochaniem z żoną przez tą siatkówkę :D Haha xD Kuter noga cwany jeden,pewnie dlatego Daga go nie tyka :D Haha xD Pozdrawiam i weny :*
PS : Czekam niecierpliwie na twoją wizytę u Winiara :3
UsuńNo nie odcinek mnie rozwalił :) Winiar żądz. To zdanie jak przeczytałam, to do tej pory się śmieje. Co do reszty, to usłyszeć od babci Iwony, że w serniku za mało rodzynek, to po prostu jak pochwała. Co do Flawii i do Bratka to eh nawet szkoda gadać. Mam tylko nadzieje, iż Artur nic nie zrobi Flawii i dziecku. Czekam na następny
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Aldona :)
Jak Ty lubisz mieszać! Kolejna piękna część. Wątek Artura? Może ( przy Tobie koniecznie) być ciekawie!!! Wyobrażam sobie, że sernik był pyszny! Pozdrawiam i do czwartku.
OdpowiedzUsuńI zapraszam do mnie na kolejny roździał.
UsuńJa nie komentuje bo na telefonie wręcz nienawidzę, ale czytam i jest super.
OdpowiedzUsuńEjjjjj.... małych Winiarątek jak najwięcej. Dobry rozdział. O wiele bardziej mi się podoba niż poprzedni. Mam nadzieję, że Bartek się zorientuje co się dzieje zanim anonim posunie się do czegoś więcej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Vea
www.siatkarskie-miniaturki.bloog.pl
zapraszam do mnie na rozdział numer 13
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Aldona :)
Ehh, szkoda Bartka, bo zamiast mieszkać z Flawią i zajmować się ich córeczką to poleciał do Włoch i takie to życie młodego ojca jest. Za to na głowę zrzucili się dziewczynie przyszli teściowie i jakże miła teściowa. Co za kobieta! O! Lekki uśmiech na jej twarzy? Toż to już wieeelki krok w przód, oj tak. Brawo! :)
OdpowiedzUsuńA! Zapomniałam o najważniejszym! Niech Dagmara się uspokoi i zostawi (mi) Michała w spokoju! No takie małe Winiarątka to przecież auadukbkifciuebb *-* Ja się jej dziwię, że ona nie chce z nim kolejnego dziecka. Halo, Michał Winiarski w końcu! :P
UsuńAle żeś namieszała koleżanko:D Aż starach pomyśleć co będzie dalej ... no ale tak ... opowiadania z nutką pikanterii i mało oczywistą fabułą są najciekawsze i najlepsze...
OdpowiedzUsuńCo do Artura jestem najbardziej za ! Niech się dzieje!!!
--------
Zapraszam na http://wiaze-z-toba-codziennosc.blogspot.com/ , gdzie pojawiła się trzynasta odsłona codzienności ... Będzie mi bardzo miło jak zajrzysz.
Ann.
No to namieszałaś ;o
OdpowiedzUsuńStrach pomyśleć,co obmyśliłaś na kolejne rozdziały.
Dagmara mnie rozwaliła.Ale chyba nie mamy nic przeciwko małych Winiarskich :D
Jest postęp.Mama Kurka uśmiechnęła się! Ta Mela musi być naprawdę przesłodka.
Chciałbym,żeby Bartek się opamiętał i zajął swoją rodziną,jak należy.A nie zostawiał i jechał do Włoch.
Oby tylko Flawii i Amelce nic się nie stało ;o
Pozdrawiam,buziaki :*
Chciałabym* :)
Usuń