poniedziałek, 5 maja 2014

Dzisiaj jest wesele, jutro poprawiny. Za dziewięć miesięcy pójdziemy na chrzciny.

-Ja nie dam rady!-Hania wiła się na ławce przed kościołem z bólu a ja usilnie szperałam w torebce by znaleźć kluczyki do naszego auta. Gdzie one są?!

-Nie mam kluczyków!-popatrzyłam na nią przestraszona i pobiegłam z powrotem do kościoła. Przecież to Bartosz prowadził, więc musi je mieć! Szybkim krokiem zbliżyłam się do chłopaka, ponownie wszyscy zgromadzeni podążali za mną wzrokiem, tyle że ksiądz już nie przerywał. Obmacałam go po marynarce i kieszeniach spodni a kiedy wyciągnęłam czarny klucz od Insigii w pośpiechu ruszyłam na zewnątrz. O mało co się nie wywróciłam, podłoga w kościele była strasznie ślizga a ja na takich szpileczkach...

-Spokojnie, chodźmy do samochodu.-rodząca chwyciła mnie pod rękę i jakoś pomału usiadła z tyłu bartkowego Opla.

Szpital był dosyć daleko,ale byłam pewna, że zdążę. Starałam się jechać jak najszybciej, jednak wpakowałam się w korek. No nie! Kilkadziesiąt aut przede mną, za mną i koło mnie. Nie wyjadę, choćby nie wiem co!

-Niech pani nie prze!-odwróciłam się by spojrzeć na kobietę, ale wiedziałam, że długo ona nie wytrzyma.

-Zaraz urodzę, czuję to...-syknęła z bólu, była już cała zapocona, płakała przy tym. Mi też się zachciało ryczeć. Co ja teraz zrobię? Nawet karetka się tu nie dostanie. Zadzwoniłam na pogotowie, lecz dyspozytorka stwierdziła, że  nie mają wolnych ambulansów. Szlag!  Rzuciłam komórkę na siedzenie obok i nerwowo zaczęłam gryźć swoje tipsy. No nic, trzeba się wziąć w garść!

-Ja odbiorę poród.-rzekłam niepewnie wychodząc z samochodu by zaraz otworzyć tylne drzwi.

-Zwariowała pani?!-Hania aż podskoczyła kręcąc przecząco głową. Nie dziwiłam jej się, ale co lepszego mogłam w tym momencie zrobić??? Nic, właśnie w tym jest problem, że nic. Wyjęłam apteczkę, z której wyciągnęłam lateksowe rękawiczki. Wzięłam głęboki wdech, nie wiedziałam co robić. Przerażało mnie to wszystko. Bylebym tylko nie zemdlała! Założyłam je na dłonie i wzięłam się do roboty. 5 palców=10 cm rozwarcia a tu mamy...4 palce! O kur**!

-Przyj!-wydałam jej rozkaz a ta mimowolnie pod wpływem skurczu przycisnęła brodę do klatki piersiowej.
25 minut i było po sprawie. Wymęczona 31-latka opadła na siedzeniu ciężko dysząc a ja trzymałam w ramionach wrzeszczącego noworodka.

-Dziewczynka...-uśmiechnęłam się szeroko i położyłam kobiecie dziecko na brzuchu. W tym momencie korek się ruszył a jakiś człowiek zadzwonił po karetkę, tym razem przyjechali. Zabrali matkę i córkę do szpitala a ja nieco oszołomiona całym zdarzeniem otrzymałam gratulacje od ratownika:

-Gratuluję, świetna robota.-starszy pan uścisnął mą dłoń- Dziękujemy.-pomachał mi i wsiadł do Erki po czym odjechali na sygnale w stronę pobliskiego szpitala. Zajrzałam do środka Insigii a tu...bałagan. Jeden wielki bałagan. Krew i te inne a w dodatku siedzenia obite białą skórą. To się Bartosz zdenerwuje.
Zagryzłam wargę i odjechałam. Ale zaraz! Jak ja wyglądam? Cała sukienka upaćkana!
Nieee....co ja teraz założę? Chyba tę kieckę, którą mam uszykowaną na poprawiny. Nie ma innej opcji.
Po krótkim zastanowieniu się wjechałam na basen, spytałam czy mogłabym się umyć i przebrać. Nie było problemu, na szczęście.

Koło 20:30 weszłam do restauracji, w której odbywało się wesele Bartmanów. Rozejrzałam się dookoła szukając swoich. Iwona Ignaczak pomachała mi a zaraz koło niej rzucił mi się w oko Bartosz, więc usiadłam koło niego. Miałam ochotę walnąć sobie kielicha, bo wciąż nie ogarniałam tego co się jeszcze niedawno przydarzyło. Wokół trwała zabawa w najlepsze, goście bawili się, tańczyli, pili alkohol. Jak to na każdym, przyzwoitym, polskim weselu.

-I jak? I jak?-połowa gości zleciała się przy naszym stoliku z Asią na czele

-Wszystko okej, dziewczynka.-posłałam im delikatny uśmiech i wlałam sobie soku do szklanki. Ci ucieszeni zaczęli komentować całe zdarzenie w kościele i wrócili do tańców.

-A ty innej sukienki czasem nie miałaś?-Igła zmarszczył brwi stając tuż za mymi plecami

-Miałam, ale jadąc do szpitala wpakowałam się w zajebisty korek, musiałam odebrać poród, przy czym ubrudziłam sukienkę i siedzenia w samochodzie.-zerknęłam kątem oka na Bartosza a ten wywalił gały

-Odbierałaś poród w moim samochodzie? Przecież mam białe obicia!-na jego twarzy pojawił się grymas jakby ktoś zniszczył mu jego ukochaną zabawkę

-Posprząta się.-rzuciłam wypijając kolejną szklankę soku. Wódki nie mogłam to chociaż soczku popiję, nie?!

-Jaaa, siostra! Praktyka ci się przyda-zaśmiała się Winiarska-Za parę miesięcy na porodówce będziesz wiedziała co robić chociaż.-poklepała mnie po plecach a ja spojrzałam na nią znacząco. Daga zrozumiała, że Bartosz jeszcze o niczym nie wie.

-A gdzie Michał?-spytałam  zmieniając temat

-Polazł gdzieś, cholera go wie.-wzruszył ramionami Kurek, który najwyraźniej nie dosłyszał tego co wcześniej mówiła moja siostra-Chodź tańczyć, fajna przytupajka leci-Bartosz wyciągnął do mnie rękę, lecz postanowiłam jeszcze skoczyć do toalety. Miałam mdłości, znowu. Stałam przy lustrze ochładzając się chłodną wodą z kranu. Cały czas miałam przed oczami ten cały poród. Dopiero teraz doszło do mnie co zrobiłam i zaczynam być z siebie dumna.

-O, Flaw! Jesteś, jak tam?- Winiarski całkiem zadowolony wparował do łazienki, nie patrząc na to, że jest ona damska

-A ty co? Już się nabzdryngoliłeś?-zaśmiałam się przenosząc wzrok na szwagra-Damska, nie widzisz? Chociaż, kto cię tam wie co ty w spodniach nosisz-uśmiechnęłam się zadziornie na co on pokazał mi język

-Masz wątpliwości co do mojej męskości?-udał oburzonego poprawiając sobie okolice krocza co wywołało u mnie śmiech

-Nie mnie oceniać.

-Pogadaj z Dagą, to ci powie.-poruszał zabawnie brwiami a w jego niebieskich oczach pojawił się błysk-A jak tam małe Kurczątko?

-A ty skąd wiesz?-wyszczerzyłam oczy. No nie! To już wszyscy wiedzą tylko nie ten, który powinien...

-Od teścia. Ty, no wiesz...ja na miejscu Bartka bym się wściekł, że dowiaduję się o najważniejszej rzeczy jako ostatni

-Nie miałam jak mu powiedzieć, ciągle nam coś przerywa.-westchnęłam

-To pędź póki jeszcze jest w stanie normalnie rozumować.-uśmiechnął się szeroko łapiąc mnie za rękę. Wróciliśmy do stolika, chłopaki lecieli już którąś kolejkę, zajadali się pysznym jedzonkiem aż w końcu poszłam z Bartoszem na środek parkietu by zatańczyć. Orkiestra zaczęła grać "Rivers of Babylon", więc prawie wszyscy tanecznym krokiem ruszyli się bawić. Przetańczyliśmy kilka piosenek pod rząd. Bartek jest świetnym tancerzem, nawet jego wzrost nie ogranicza mu zgrabnych ruchów.

(...)

-Bartek, muszę ci coś powiedzieć.-krzyknęłam mu do ucha, gdyż wokół było tak głośno, że normalnie by nie usłyszał.

-No dawaj!-okręcił mnie dookoła siebie po czym cmoknął mnie w policzek

-Jestem w ciąży!-rzekłam szczęśliwa, że w końcu mi się udało

-Co jesteś?-zmarszczył czoło, bo usłyszał piąte przez dziesiąte

-W ciąży!!!

-W czym?

-No w ciąży głucholcu!-zaczęłam się irytować gdyż powtarzam to już po raz kolejny

-Kto jest w ciąży?!-spytał zdziwiony. "No kto geniuszu?" pomyślałam sobie mając ochotę wyjść na zewnątrz z nerwów

-No ja!!!-stanęłam patrząc mu głęboko w oczy. Uczynił to samo powoli przetwarzając informację.

-A, to gratuluję.-pokiwał głową i znów zaczął tańczyć. Na mej twarzy pojawiła się mina typu "Serio?". Chwilę musiałam poczekać aż to do niego dojdzie, ale w końcu się udało.

-Jak to w ciąży?!?!-wyszczerzył oczy rozglądając się dookoła-Co ty, żartujesz sobie?- Mi do śmiechu nie było, nie takiej reakcji oczekiwałam.  Pociągnęłam nosem błądząc wzrokiem po podłodze.

-Co to za pytanie, nie wiesz skąd się dzieci biorą?-popatrzyłam mu prosto w twarz mając ochotę się rozryczeć.-Nie ważne...-machnęłam ręką i wyszłam na zewnątrz opierając się o balustradę. Bartosz stał tam na środku sali mając mieszane uczucia. Nie chciał mieć dzieci, ale teraz to nie jest ważne. Ważne jest to, że za jakieś 7 miesięcy urodzi się nam dziecko, że nasze życie zmieni się o 180 stopni i trzeba to przyjąć na klatę. Nie przychodził do mnie, więc uznałam, że mu nie zależy. Miałam ochotę stamtąd pojechać i położyć się pod swą kołdrą, wypłakać się do poduszki.

Kurek usiadł przy stoliku, gdzie gościli się Mariusz Wlazły z Krzyśkiem Ignaczakiem oraz swymi żonami. Winiarscy tańcowali gdzieś koło pary młodej. Niemrawy przyjmujący podparł głowę ręką i zaczął rozdrabiać widelcem kotlet, który miał na talerzu.

-Polać ci? Dawaj pojemnik.-Igła nie czekając na odpowiedź wlał trunku do kieliszków

-Ojcem będę...-wypowiedział wpatrując się w martwy punkt

-Gratulacje, stary! Gdzie masz Flawię, a tak myślałem, że coś na rzeczy jest.-z uśmiechem na twarzy Szampon poklepał kumpla po plecach

-Nie wiem, poszła gdzieś...-wzruszył ramionami

-Tylko mi nie mów, że się nie cieszysz i, że się pokłóciliście!?-Iwona z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy stuknęła dłonią w blat stołu

-Leć do niej, co ty sobie jaja robisz? Mleko się rozlało i teraz nie ma co płakać, pędź bo cię na kopach stąd do niej wypędzę.-Paulina ze stanowczością w głosie wstała z miejsca i podeszła do siatkarza- Idź, ona cię potrzebuje teraz.- Bartosz spojrzał na nią i niewiele myśląc posłuchał jej. Rozejrzał się dookoła, było już ciemno, nie widział mnie. "Ty patentowany idioto" pomyślał sobie waląc pięścią w mur.

-Flawia!-stanął na środku placu przed restauracją i krzyczał jak najgłośniej się dało-Flawia, kochanie!!!- pobiegł do auta, w którym paliło się światło. Siedziałam w Oplu ocierając słone łzy. Nie odjechałam, choć chciałam to zrobić. Liczyłam na to, że przyjdzie. I przyszedł. Usiadł obok mnie na fotelu pasażera i chwycił mą dłoń.

-Przepraszam, przepraszam! Nie chciałem tak zareagować, przepraszam!-przytulił mnie do siebie głaszcząc przy tym po głowie. Zanosiłam się płaczem, cały makijaż spływał mi po twarzy. Tak bardzo go w tej chwili potrzebowałam, przeczuwałam wcześniej, że nie będzie pewnie skakał z radości.

-Dla mnie to też nie jest łatwe Bartek, chciałam ci powiedzieć wczoraj i w kościele, ale ciągle nam coś przeszkadzało.-wydukałam odrywając się od niego

-No już, nie płacz...-ujął mą twarz w dłonie ocierając kciukiem łzy- Damy radę, będzie dobrze.-zapewniał posyłając mi czuły uśmiech. Uwierzyłam mu. Długo siedzieliśmy w aucie, poprawiłam jakoś swój make-up  i koło 23 wróciliśmy na wesele. Przetańczyliśmy całą noc. O północy złapałam welon a musznik chwycił Karol Kłos. Musieliśmy zatańczyć do "Lady in red", a jako że piosenka wolna, to przytulaniec był wskazany. Zabawy oczepinowe były naprawdę zabawne, pośmialiśmy się zdrowo. Zwłaszcza kiedy Michał i Zbyszek podczas zabawy w krzesełka zaczęli sobie je zabierać i latać po całej sali.

(...)
W niedzielę koło 12:00 wróciliśmy do mnie do Bełchatowa, bo nazajutrz Bartosz wylatuje porannym samolotem. Całą drogę przespał, kac morderca dawał mu się we znaki, a u niego objawia się on zawsze spaniem. Jeszcze nie widział tego co stało się na tyle samochodu, może to i dobrze. Będzie dużo sprzątania.
W domu położył się w sypialni a ja zaczęłam nas rozpakowywać.

-Sukienka do wyrzucenia...-skrzywiłam się na sam widok i wrzuciłam ją do kosza, nawet pralnia by tu nic nie dała.-Tyle kasy do śmieci...-aż mi się smutno zrobiło, to była najdroższa rzecz jaką sobie kiedykolwiek kupiłam!

Usiadłam przy stole a wcześniej zaparzyłam sobie herbatę. Ogórki! Dostałam od mamy ogórki! Szybko poderwałam się do lodówki, z której wyciągnęłam słoik i zaczęłam jeść. Wyobrażacie sobie? Wciągnęłam całą zawartość razem z wodą. Nawet nie wiedziałam, że tak mogę.
Oparłam się wygodnie kładąc dłonie na brzuchu.

-Zjadłoby się coś jeszcze, nie?-spytałam samą siebie patrząc na brzuszek-Tylko chyba nic nie ma-westchnęłam a po chwili chwyciłam komórkę, na którą przyszła wiadomość

~Od:555666111
Dziękuję pani serdecznie :) Wraz z mężem będziemy wdzięczni do końca życia :)
A oto nasza córeczka, Flawia Raczyńska:
Kiedyś na pewno jej o pani opowiemy! Jeszcze raz DZIĘKUJĘ:)
Hania.

Uśmiechnęłam się szeroko na widok zdjęcia małej. Dali jej imię po mnie, jakie to miłe! Oczy zaszkliły mi się łzami wzruszenia. Długo wpatrywałam się w ekran komórki.

(...)
TRZY MIESIĄCE PÓŹNIEJ.

Jak ten czas leci! Boże, jestem już w 5. miesiącu ciąży! Brzuch mi urósł, nie mieszczę się już w swoje stare ubrania, musiałam wpaść do sklepu z odzieżą dla ciężarnych i zrobić porządne zakupy. Od miesiąca nie pracuję, poszłam na chorobowe tak jak to zrobiła Zosia, która już w marcu zostanie mamą małego Bartmana. Sorry, zapędziłam się. Na pewno chłopiec nie dostanie nazwiska po ojcu, tylko po nowej rodzinie, która najprawdopodobniej go zaadoptuje, o ile Zibi podda się badaniom a następnie zrzeknie się do niego praw, ale o tym następnym razem.
Przy następnej wizycie u lekarza być może dowiem się już jakiej płci jest nasze Kurczątko. Bartek cały czas idzie w zaparte, że będzie to chłopak, jednak ja mam przeczucie, iż urodzę dziewczynkę. Kobieca intuicja, która rzadko zawodzi, mam nadzieję, że tak będzie i tym razem!
Rok 2015 przywitał nas potwornymi mrozami i ogromną ilością śniegu. Jak ja nie lubię zimy! Kto to wymyślił w ogóle???
Dzisiaj, tj 12. stycznia lecę do Kurka. Mój pierwszy raz za granicą. Jak ja się tam dogadam? Kurde, dobrze że chociaż angielski umiem. Dagmara zaoferowała się, że poduczy mnie włoskiego, więc nie mogę odmówić, prawda? Przyda mi się, bo sezon Serie A trwa do maja a od września Kurek ani myśli wracać do polskiej Plus Ligi ani do żadnej innej.

(...)
Lot był bardzo nieprzyjemny, ciągłe turbulencje a mi się na rzyganie zbierało.
Też wymyślili, jakbym samochodem pojechać nie mogła...
Po odprawie na lotnisku w Maceracie czekał już na mnie mój mężczyzna. Dojrzałam go bez problemu, gdyż w tłumie ludzi jemu jako jedynemu wystawała głowa.

-Jest i moja Kinder niespodzianka-roześmiał się rozkładając szeroko ręce

-Chcesz w łeb?-parsknęłam śmiechem

-Z przyjemnością, ale nawet nie dosięgniesz.-ukazał rząd swych białych ząbków po czym wziął mnie w ramiona.
Czuły buziak, mały przytulaniec i do samochodu.
Włochy to piękny kraj. A, i wiecie co? Będziemy tu mieszkać, razem, na razie we dwoje, później dołączy do nas nasza kruszynka, która być może urodzi się na początku sezonu reprezentacyjnego.

(...)


_____________________________
CUCINE LUBE BANCA MARCHE MACERATA MISTRZEM WŁOCH!
BARTOSZ KUREK ZE ZŁOTYM MEDALEM JUŻ NIEDŁUGO PRZYLECI DO POLSKI NA ZGRUPOWANIE PRZED TURNIEJEM KWALIFIKACYJNYM DO EURO!!! :) :)
I JAK TU SIĘ NIE CIESZYĆ? :D
Bartosz Kurek :) Forza Lube! Forza Kurek! :)

Zapraszam do czytania i komentowania :)

4 komentarze:

  1. No nie ten odcinek mnie powalił na łapatki. Po pierwsze reakcja Bartka ,, kto jest w ciąży ? No ja, a no to grtuluję ,, jego teksty i szybkość przetwarzania informacji poprostu ekspresowa. Po drugie Flawia odebrała poród na tylnim siedzeniu auta Bsrtka. To się chłopak zdziwi jaji a bałagan w aucie. Nomalnie jej gratuuje za ten odebrany poród. Rodzice maluszka nazwai dziewczynkę, Flawia urocze. Czekam na następny i pozdrawiam
    Aldona :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha :D Dziękuję, za takie słowa! Bardzo mi miło i cieszę się, że ci się podobało :)
      Flawia jak widać zdolna kobieta, włosy obcina i porody odbiera :D
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  2. Genialne :D. Już się nie mogę doczekać Kinder niespodzianki :D. Pisz szybko następny.
    Pozdrawiam
    Vea
    www.siatkarskie-miniaturki.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń