czwartek, 22 maja 2014

Everything's gonna be alright.

Pędziłam do domu na złamanie karku. Bałam się, że mogę go jeszcze spotkać, że być może mnie śledził...Nie wiem, przecież po kimś takim można się wszystkiego spodziewać, prawda? Zamknęłam drzwi na patent sprawdzając po tym jeszcze czy aby na pewno są zamknięte, zaniosłam zakupy do kuchni po czym przysiadłam gwałtownie na krześle odczuwając nieprzyjemny ból w dole brzucha. Niee... Jeszcze półtora miesiąca przecież! Nie mogę teraz urodzić! Z resztą ten ból nie przypominał bóli porodowych, był taki inny, ciężki do opisania. Może to przez stres? Nie wiem, ale muszę jechać do szpitala, bo robi się nieciekawie.

-Skarbie, nie teraz.-krzywiąc się pomału wstałam z miejsca i podtrzymując ręką podbrzusze podeszłam do szafki, na której leżała moja komórka. Bartek, Daga, Misiek, Mama, Igła, Zośka (...) Leciałam w dół książki telefonicznej szukając numeru taksówki, jak na złość nie miałam zapisanego kontaktu. Zaczęłam się denerwować i ponownie płakać z bezradności, która mnie ogarnęła. Ból się nasilał a w dodatku na mych białych spodniach pojawiła się plama krwi.

-Mamo, jesteś w domu? Błagam cię, przyjedź po mnie, muszę do szpitala.- wypowiedziałam zapłakana a ma broda trzęsła się jakby wokół panował mróz

-Jak to? Gdzie ty jesteś?!- Tak, Ewa nie wiedziała, że jestem w Polsce, więc była co najmniej zdziwiona.

-W domu, mamo ja krwawię, coś jest nie tak...-straciłam przytomność. Nie wiem co działo się potem.

(...)

Macerata
Bartosz:

Nie ma jej kilka dni. Wczoraj graliśmy mecz z Piacenzą, jednak nie byłem w stanie grać. Trener zdjął mnie po  pierwszym secie. Zagrywki trafiały w siatkę, przeciwnicy ciągle mnie blokowali. Nie mogłem się skupić, Alberto nie miał wyjścia i wstawił za mnie drugiego przyjmującego. Ostatecznie wygraliśmy 3:2, ale jakoś mnie to nie cieszyło. 
Teraz leżę, oglądam jakieś durnoty w telewizji...Brakuje mi jej gderania nad uchem, marudzenia,słodkiego zapachu. Niby tak krótko jej nie ma. Flawia nie odbiera ode mnie telefonów, Daga napisała do mnie wczoraj emaila, że z nią i dzieckiem wszystko okej. Przynajmniej tyle wiem. Chciałbym polecieć za nią, lecz nie mogę. To nie jest takie proste. Sztab Lube na to nie zezwala. Mam ochotę jednak złapać pierwszy lepszy samolot do Polski wbrew zakazom mych szefów. Cały czas myślę, że to przeze mnie, że mogłem inaczej się zachować... Moje przemyślenia przerwał dźwięk dzwoniącego telefonu. Poderwałem się z nadzieją, że to Ona, lecz mym oczom ukazał się napis ~teściowa~. Niewiele myśląc wdusiłem zieloną słuchawkę.

-Halo?

-Bartuś, Flawia jest w szpitalu, przylatuj jak tylko możesz.-mówiła wyraźnie zaniepokojona

-Jak w szpitalu?! Co z nią?! Co z dzieckiem?!-nigdy wcześniej nie czułem czegoś takiego jak teraz. Wyjąłem torbę i zacząłem się pakować, nie pomyślałem, że nie mam nawet biletu, ba! Że trener nic nie wie o tym co chcę teraz zrobić!


-Przyleć.-i tyle, rozłączyła się. Wpatrywałem się jak zahipnotyzowany w wyświetlacz Sony. Teraz dotarło do mnie to wszystko. Wybiegłem z mieszkania, wsiadłem do samochodu i jechałem jak najszybciej się da do domu Alberto. Musiałem z nim pogadać. Po drodze chyba z 5 fotoradarów pstryknęło mi zdjęcie. Chuj z tym. Z piskiem opon zahamowałem pod willą trenera i wbiegłem na jego posesję. Waliłem w drzwi jak szalony. Kiedy je otworzył bez ogródek rzekłem:

-Lecę do Polski, Martino za mnie zagra.

-Zaraz, zaraz! Ja ci coś mówiłem na ten temat!-zastrzegł od razu mężczyzna niezadowolony z mej postawy - Martino ma kontuzje, nigdzie nie lecisz! Mamy Ligę do wygrania!

-Ja mam w dupie Ligę! Moja dziewczyna leży w szpitalu, nie wiem co się dzieje, nie wiem co z nią, naszą córką a trener mi mówi teraz o wygranej w Lidze?!- walnąłem pięścią w ścianę, tak że o mały włos a obrazy na niej wiszące by pospadały

-Spróbuj tylko polecieć a nie masz czego szukać w Lube. Jesteś zawieszony!-wskazał na mnie palcem a ja tylko zaśmiałem się pod nosem

-Życzę powodzenia w szukaniu kogoś na moje miejsce, cześć trenerze.- zostawiając trzask drzwi za sobą wróciłem do siebie po torbę i z ogromną nadzieją pojechałem na lotnisko. A nóż, może mi się uda...


(...)


Bełchatów
Flawia

Everything's gonna be alright
Everything's gonna be okay
Everything's gonna be alright
Together we can take this one day at a time
Can you take my breath away?
Can you give him life today?
Is everything gonna be okay?
I'll be your strength
I'll be here when you wake up


Potworny ból przeszywał me ciało wzdłuż i wszerz, nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Chciałam otworzyć oczy, ale światła wiszące przy suficie potwornie mnie oślepiały. Odruchowo położyłam rękę na brzuchu. Był dużo mniejszy niż jeszcze niedawno.

-Kochanie jestem tu, wszystko jest dobrze.-usłyszałam znajomy męski głos a po chwili poczułam jego dłoń splatającą się z moją

-Gdzie jest dziecko, co z dzieckiem?!-wykrzyczałam przez łzy, dostałam jakiegoś ataku paniki, szału. Ciągle tylko powtarzałam "Gdzie dziecko?!". Lekarze wpadli do sali, odsuwając Bartosza, który był tak przerażony tym wszystkim. Podali mi jakiś zastrzyk, pewnie uspakajający, bo po chwili opadłam na poduszkę czując przerażający spokój. Lekarz poklepał Kurka po ramieniu posyłając mu delikatny uśmiech pod tytułem "Wszystko się ułoży" i opuścił salę wraz z obsadą. Siatkarz ponownie usiadł obok i głaszcząc mnie po policzku powiedział:

-Nie martw się, mała jest dzielna, walczy...-zacisnął zęby pociągając nosem a ja pokiwałam głową i odpłynęłam. 

Później dowiedziałam się, że pod wpływem ciągłego stresu i przemęczenia doszło do poważnych komplikacji, które spowodowały krwotok. Stan zdrowia dziecka jest określany jako stabilny. Mała jest wcześniakiem, więc musi przebywać w inkubatorze i być podłączona do wielu aparatur. Nie widziałam jej jeszcze. Tak bardzo się boję tego widoku, tej kruszynki, która leży tam i walczy o życie. Bartek został wpuszczony na oddział, lecz mógł ją zobaczyć tylko przez szybę. Mówi, że ma wspaniałą opiekę, ciągle są tam pielęgniarki, które bacznie ją obserwują. To najważniejsze, prawda?

(...)

-Musimy wymyślić dla niej imię Flaw.- Kurek posłał mi uśmiech sądząc, że już wszystko się ułoży. Nie wiedział, o tym że spotkałam Artura. Nikt nie wiedział, nie chcę nikogo martwić.

-Masz jakieś propozycje?-zerknęłam na niego kątem oka podciągając się do pozycji siedzącej. Rana po cięciu cesarskim dawała o sobie znać, bolało jak cholerka.

-Może...Hania?-uniósł brew do góry

-Możdżonek, a wiesz że jej nie lubię.-skrzywiłam się tkwiąc wzrok na swym wenflonie

-Gosia?

-Lisiecka, taka małpa z gimnazjum, jak ja jej nie cierpiałam...-aż się otrząsnęłam na samą myśl

-No to nie wiem, ty coś wymyśl.-wzruszył ramionami by po chwili zająć miejsce tuż przy mnie. Spojrzałam na niego niepewnie. Nie wiedziałam co chce zrobić.

-Przepraszam cię. Za wszystko. Od razu powinienem był polecieć za tobą, tak kurewsko żałuję, że pozwoliłem na to...-zagryzł wargę przybliżając usta do mojego policzka. Musnął go tak delikatnie a mi zrobiło się bardzo przyjemnie. Choć to nic w porównaniu z gorącymi pocałunkami, ale on wiedział, że w tym momencie na nic więcej nie może sobie pozwolić. Przejechałam opuszkami palców po jego kilkudniowym zaroście a następnie po ustach.

-Amelka.

-Co?-zmarszczył czoło nie wiedząc przez chwilę o jaką Amelkę mi chodzi

-Amelia Kurek, podoba ci się?

-Bardzo.-uśmiechnął się szeroko-Amelia Kurek urodzona 6. kwietnia 2015 roku, o godzinie 15:26, waga 1800, długość 42 cm i 7 punktów w skali Apgar- wyrecytował niczym Redutę Ordona na co pierwszy raz od nie wiadomo jak długiego czasu się roześmiałam.

(...)

-Kiedy wracasz do Maceraty?-byłam ciekawa na jak długo przyleciał. Przecież nie mógł sobie pozwolić na "urlop" w sezonie ligowym. Ten spoważniał na długą chwilę błądząc wzrokiem po ścianach sali, więc od razu wyczułam, że coś się stało

-Trener mnie zawiesił.-przełknął głośno ślinę po czym wstał podchodząc do okna. Podążyłam za nim wzrokiem nie wierząc w to co słyszę.

-Przez to, że tu przyleciałeś tak? Niepotrzebnie...trzeba było zostać.-poczucie winy, znowu. -Wracaj tam póki nie jest za późno, Bartek ty nie możesz być zawieszony, co jeśli PZPS się dowie? Przecież na pewno się dowie i będziesz miał problemy!

-Błagam, nie kłóćmy się, chociaż teraz.-obrócił się w moją stronę krzyżując ręce na klatce piersiowej

-Wracaj tam, to zaszkodzi twojej karierze.-byłam przekonana co do swojej racji. Nie wybaczyłabym sobie gdyby to wszystko zaważyło na jego przyszłości siatkarskiej. A jego matka? Przecież ona by mnie "zjadła" za to!

-Teraz wy jesteście najważniejsze, nie siatkówka.

-Zrób to dla nas i leć, za miesiąc i tak kończy się sezon!-nie wytrzymałam i wstałam z łóżka. Ledwo bo ledwo, zgięta w pół, bo szew w dole brzucha strasznie ciągnął mnie do dołu, ale mniejsza o to. Kurek widząc to odruchowo złapał mnie za ramiona.

-Chodźmy do Amelki.-zaproponował zmieniając temat. Zmarszczyłam czoło i skinęłam głową. Wolnym krokiem wyszliśmy z sali udając się na oddział intensywnej opieki noworodków i wcześniaków. Stanęliśmy za szybą a mi mimowolnie poleciały łzy. Tak bardzo chciałam ją dotknąć, przytulić, pocałować a nie mogłam... Jeszcze nie teraz. Bartosz przytulił mnie do siebie całując w czubek głowy. Kreśliłam palcem nieokreślone wzory na jego klatce piersiowej myśląc, że gdyby nie ta moja cholerna podróż i spotkanie Artura na pewno nie urodziłabym przedwcześnie i nasze dziecko nie musiałoby teraz tam leżeć.







__________________
Brak pomysłów, jednak tak jak obiecałam poniedziałek i czwartek to są dni nowości :)
Pozostawiam wam rozdział do oceny, mi się nie podoba...

Już jutro nasi siatkarze rozpoczynają drugą część kwalifikacji do Euro, jesteśmy na prostej drodze do wyjścia z pierwszego miejsca! :)
Trzymamy kciuki oczywiście, prawda? :) Aaaa... no i biedny Michał Kubiak, który doznał kontuzji i będzie pauzował kilka tygodni, dużo zdrowia Dziku, wracaj szybko! :)


Przybyły mi nowe czytelniczki za co bardzo dziękuję, mam nadzieję, że zostaniecie na dłużej z Bartkiem i Flawią :*

Pozdrawiam i zapraszam do czytania oraz komentowania... :)




8 komentarzy:

  1. Zacznę od tego iż imię ma śliczne. Bartek olał ligę i przyleciał do szpitala, do Flawii :D Troszkę mnie martwi ta przed wczesny poród, ale będzie wszystko dobrze, prawda? I ciekawi mnie co będzie z Bartkiem w Macedonii. Wierzę, że będzie dobrze :)
    Pozdrawiam Aldona :)
    P.S. czekam na następny ze zniecierpliwieniem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak jak obiecałam jestem :3 A tam niemiecki,siatkówka zawsze number 1! :D Boże bałam się już,że straci dziecko. Na szczęście wszystko jest w porządku. Huh :) Nareszcie Bartek dostrzegł co jest najważniejsze w jego życiu. Bardzo zdziwiłaś mnie,że zdecydował się przylecieć do Polski i konsekwencją tego było zawieszenie. Jednak mam nadzieję,że sobie jakoś poradzą razem :) Oby było już tylko lepiej. Amelka to takie śliczne imię :3 Amelia Kurek,ślicznie brzmi :) Pozdrawiam i czekam te 4 dni :) Pozdrawiam i weny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę przyznać, że mnie zaskoczyłaś. Wielki plus za to. Czekam na następny. U mnie do czerwca niestety nic się nie pojawi. Widze ale to jest. Ogniska, sprawdziany, mecze do obejrzenia i jakoś tak nie mam czasu.
    Pozdrawiam
    Vea
    www.siatkarskie-miniaturki.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. No to się porobiło. Trochę wcześnie ten poród, a to wszystko przez Artura. Nie gadaj, świetny roździał i ten opiekuńczy Kurek... Czekam na kolejny i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na 7:
    http://oplaca-sie-walczyc.blogspot.com/
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak słodko. Bartek nie patrzał na swoją przyszłość siatkarską, klub, pieniądze tylko szybko poleciał do Polski, do Flawii i do Amelki (btw. fajnie imię wybrali!). Niepokoi mnie ten cały Artur, bo to przez niego ich córka jest wcześniakiem i to, że jest/mieszka tak niedaleko Flawii...
    Czekam na nowe!

    OdpowiedzUsuń
  7. Przedwczesny poród , to nie dobrze ... hm , ale przynajmniej Bartuś odstawił na boczny tor Igę i poszedł do Flawii...
    Uwielbiam to imię:D♥
    Czekam na następny ... zniecierpliwiona oczywiście:)

    --------------
    Zapraszamy na http://wiaze-z-toba-codziennosc.blogspot.com/ gdzie pojawiła się dwunasta odsłona codzienności , będzie Nam bardzo miło jak zajrzysz.

    Ann i Klaudia.

    OdpowiedzUsuń
  8. Na początku chciałabym ci podziękować za komentarz na moich Pozorach Małżeństwa ;)
    No a że tak przypadkiem tu weszłam to i skomentuję twój blog, który mi się bardzo spodobał :D
    Jeśli możesz, to informuj mnie na gadu ;)
    (15696793(
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń