piątek, 25 kwietnia 2014

Uspokaja mnie. Jednym uśmiechem, słowem, spojrzeniem.

Siedziałam tak...nie wiem ile. Straciłam rachubę czasu. Obok mnie przechodziło wiele osób, zerkali na mnie jak na kogoś co najmniej DZIWNEGO, ale ja tylko siedziałam skulona powstrzymując łzy, które mimowolnie napływały mi do oczu. Nie wiem kiedy, ale ktoś, a raczej Bartek usiadł obok mnie najwyraźniej zmartwiony.

-Coś nie tak?-ogarnął mnie spojrzeniem a ja szybko uniosłam głowę do góry by na niego popatrzeć. Zdjęłam okulary, otarłam delikatnie łzy i założyłam je z powrotem.

-Nie..wszystko okej.-uśmiechnęłam się lekko-Chodźmy już.-wstałam wyciągając do niego rękę. Nie minęła chwila a nasze dłonie splotły się ze sobą. Ciepło, przyjemne ciepło. Nigdy czegoś takiego nie czułam. To coś znaczy? Puściłam go i szliśmy równym krokiem do pobliskiego baru. Nie znaliśmy się długo, zaledwie miesiąc, ale ja czułam się przy nim spokojna i bezpieczna. Bałam się tego uczucia.

(...)
Zamówiliśmy jedzenie oraz coś do picia. Siedzieliśmy przy małym stoliku naprzeciwko siebie. Czekając na swe zamówienia rozpoczęliśmy przyjemną pogawędkę. Do czasu.

-Od dziecka chciałeś być siatkarzem?-spytałam przystawiając do ust szklankę z sokiem pomarańczowym

Bartosz od razu pokręcił głową przecząco.

-Nie. Chciałem być piłkarzem lub koszykarzem.-zaśmiał się-Niestety na piłkarza byłem za duży a na koszykarza za chudy.-na jego twarzy pojawiło się rozbawienie w chwili kiedy przypomniał sobie minione lata

-Za chudy?-zdziwiona rozdziawiłam lekko usta- Nie możliwe.

-Miałem jakieś 2 metry wzrostu i ważyłem 79 kg. Wyobraź sobie jak ja wyglądałem-roześmiał się-Jak strach na wróble-dodał przeczesując palcami włosy na głowie

-Musisz pokazać mi zdjęcia z tamtego okresu, bo nie uwierzę.-pokiwałam głową a po chwili kelner podał nam obiad.

Smakowało niesamowicie. Nawet nie sądziłam, że jestem aż tak głodna. Atmosfera była fajna, rozmawiało nam się dobrze do momentu kiedy Bartosz zechciał poruszyć pewien temat. Każda by na moim miejscu na to czekała, ja chyba też, ale przeraziłam się. Znowu...

Kurek odchrząknął głośno wycierając usta chusteczką. Odstawił talerz na bok a ja mimowolnie utkwiłam na nim swój wzrok.

-A ty co, do przemowy się szykujesz?-zażartowałam i sięgnęłam po szklankę z napojem. Siatkarz uśmiechnął się delikatnie spuszczając wzrok.

-No co jest?-dopytałam po chwili ciszy

-Flawia...-zaczął nieco zmieszany. Wyobrażacie sobie zmieszanego Bartosza Kurka?- Ja wiem, że nie znamy się zbyt długo, ale... Jesteś świetną dziewczyną. Nigdy kogoś takiego jak ty nie spotkałem.-mówił a ja przełknęłam głośno ślinę przymykając oczy.

-Przestań-poderwałam się z krzesła- Nie wiesz co mówisz.-dodałam i wybiegłam z lokalu. Zszokowany a jednocześnie zły na siebie Kurek walnął z pięści w stół, tak że wszyscy zgromadzeni tam przenieśli wzrok na niego. Wiedział, że coś jest nie tak. Tylko co? Trapił się tą myślą przez cały czas a ja bez słowa tego samego dnia wróciłam do Bełchatowa. Tak, nie pójdę na ich mecz. Nikomu nie powiedziałam, że wracam. Idiotka ze mnie. Jak ja mogłam go tak potraktować? Dzwonił do mnie wiele razy, lecz nie odbierałam. Później do telefonu zaczął się dobijać Ignaczak a następnie Winiarski. Chyba Bartek do niego dzwonił. Po kilku godzinach stanęłam pod domem swojej siostry, na dworze padał deszcz, więc wychodząc  z auta potwornie zmokłam. Kiedy Dagmara mi otworzyła od razu zaczęła:

-Gdzieś ty się podziewała? Bartosz do nas dzwonił, martwiliśmy się o ciebie, Flawia!?-złapała mnie za ramiona a ja się rozpłakałam. Nie mogłam się powstrzymać.

-Pomóż mi, proszę...-wydusiłam siadając na kanapie w salonie gdzie Oliwier wraz z ojcem oglądali jakiś film.

-Michał, zabierz Oliego na górę-Dagmara rzuciła do męża a ten wyczuwając o co chodzi bez gadania to uczynił. Winiarska usiadła obok mnie podając mi chusteczki. -Co się stało?-wyraźnie zaniepokojona otarła palcem łzy ściekające po moim policzku.

-Ja wiem, że on coś do mnie czuje Daga.-rzekłam uspokajając się. Zdjęłam okulary kładąc je na szklanym stoliku i wtuliłam się mocno w siostrę. Od zawsze byłyśmy ze sobą zżyte. Nie wyobrażałam sobie w tym momencie pójść do kogoś innego. Nikt inny by mnie tak nie podniósł na duchu jak Winiarska.

-Domyśliłam się. Ty wiesz jak on się martwi Flawia? Dzwonił tu z 20 razy, był taki roztrzęsiony.-mówiła z przejęciem głaszcząc mnie po głowie

-Boję się tego, boję się bliskości, rozumiesz? Kiedy on się do mnie zbliża czuję strach przeplatany ze szczęściem...

-Daj mu szansę siostra. Ja wiem, że przeżyłaś kiedyś coś okropnego, ale to minęło. Trzeba żyć dalej, a Bartosz naprawdę cię LUBI.-cmoknęła mnie w policzek a ja oderwałam się od niej kiwając lekko głową. Ona chyba ma rację, jak zwykle z resztą.

(...)
Rozmawiałyśmy jeszcze przez jakieś 1,5 godziny. Nikt nie wchodził nam do salonu. Nawet Michał, który na pewno był zaciekawiony całą sytuacją. Nawet się nie spodziewałam... Wiecie co on zrobił? Chyba coś najlepszego co mógł. Jak widać, i u niego czasem mózg pracuje. Rozległo się pukanie do drzwi. Dagmara będąc ciekawą kto to, poszła otworzyć. Usłyszałam jakieś szepty, z których nie byłam w stanie nic zrozumieć. Kiedy odwróciłam się do tyłu ujrzałam postać Bartosza. Zagryzłam dolną wargę i nieśmiało poklepałam miejsce obok siebie. Ten wolnym krokiem zbliżył się do mnie i usiadł przy mnie. Daga stanęła w wejściu mówiąc tylko:

-Będę na górze jak coś-i zniknęła a ja poczułam, że muszę to zrobić. Starsza siostra miała rację, nie można żyć przeszłością. To było i nie wróci. Teraz jest teraz i tylko to się liczy. Przysunęłam się do niego by po chwili utonąć w jego ramionach. On nie pytał o nic, chyba już wszystko wiedział. Poczułam w sobie błogi spokój, jak nigdy. To coś cudownego, nie do opisania.

-Daj mi szansę być przy tobie, proszę-szepnął całując mnie w czoło. Przytuliłam się jeszcze mocniej. Zapach jego perfum spowodował, że uśmiechnęłam się pod nosem. Niech ta chwila trwa, jak najdłużej. Tylko o tym myślałam w tamtym momencie.

(...)

-Jutro masz mecz.-stwierdziłam po dłuższym czasie patrząc mu prosto w oczy. Bartosz wzruszył ramionami

-Bez ciebie nie jadę. Najwyżej zagra za mnie ktoś inny-uniósł brew do góry.

-Zwariowałeś, tak? Kto ma za ciebie zagrać?!-zmarszczyłam czoło odgarniając włosy na ucho

-To jedź ze mną.-posłał mi nieziemski uśmiech a ja odwzajemniłam mu tym samym. Zgodziłam się, miałam inne wyjście? W końcu i tak miałam kupiony bilet.


___________________
Wena naprawdę mi zwiała i trochę pomęczyłam się nad tym rozdziałem. Sorry, że taki jakiś nie taki, ale jak na dzień dzisiejszy tylko na to było mnie stać. Pozdrawiam, Monika :)

4 komentarze:

  1. Tak jestem pierwsza :D

    Coraz bardziej lubię to opowiadanie :P Jak czytałam ten moment jak Bartek się męczył się śmiałam ,ale jak Flawia wróciła bo Polski to już nie było tak śmiesznie.
    Na szczęście wszystko wróciło do normy. Czekam na następny

    Pozdrawiam Aldona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za opinię :*
      Na pewno nie będzie tak sielankowo jak myślisz :D
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  2. Zapraszam na 3:
    http://oplaca-sie-walczyc.blogspot.com/
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaa... rozpływam się, czytając końcówkę! *-*

    OdpowiedzUsuń